Zmarły przed dwoma miesiącami Chinua Achebe został nazwany w 2007 r. przez noblistkę, Nadine Gordimer, ojcem współczesnej literatury afrykańskiej. Mimo sprzeciwu samego Achebe oraz pierwszego afrykańskiego laureata literackiej nagrody Nobla, Wolego Soyinki, miano to przylgnęło do niego na dobre, a jeszcze bardziej utrwaliło się po jego śmierci. Wprawdzie wkład Achebego w rozwój literatury afrykańskiej jest niezaprzeczalny – jeden z największych znawców twórczości Achebego, Simon Gikandi, twierdzi wręcz, że Achebe „wynalazł” literaturę afrykańską – trzeba pamiętać, że drogę do sukcesu utorowało mu wielu pisarzy.
Początki literatury afrykańskiej sięgają XXII w. p.n.e. Wówczas powstały zbiory staroegipskich tekstów religijnych związanych z kultem zmarłych, najpierw w postaci ściennych inskrypcji znanych jako Teksty Piramid oraz nieco późniejsze Teksty Sarkofagów zapisane na papirusie. Natomiast jednym z najstarszych zabytków literackich powstałych w Afryce Subsaharyjskiej jest XIV-wieczny tekst Kebra Nagast będący dla rastafarian świętą księgą. Niedawno ukazał się w całości po polsku w przekładzie Piotra Żyry pod tytułem Chwała królów. Wiele manuskryptów z okresu średniowiecza, napisanych głównie w języku arabskim, jest przechowywanych w Timbuktu (o czym pisałam tutaj). Przez wiele stuleci, a może nawet od tysięcy lat, istniała również literatura ustna (tzw. oratura) przekazywana w rodzimych językach afrykańskich w postaci bajek, przysłów, zagadek i legend. Najbardziej znanym przykładem tych ostatnich jest epos o królu Sundżacie. Ślady oratury są bardzo widoczne w twórczości Achebego, który twierdzi, że przysłowia stanowią olej palmowy, z którym spożywa się słowa. [1]
Wraz z przybyciem kolonizatorów do Afryki na południe od Sahary zaczęła powstawać literatura w językach europejskich. Pierwszymi tekstami autorstwa czarnego Afrykanina były listy napisane po portugalsku na początku XVI wieku przez władcę Konga Alfonsa I (Nzinga Mbemba) do dwóch kolejnych królów Portugalii [2]. Dotyczyły one w głównej mierze handlu niewolnikami, podobnie jak XVIII-wieczne teksty, które można uznać za prawdziwy początek literatury afrykańskiej w językach europejskich, mimo że wielokrotnie próbowano podważyć ich autorstwo [3]. Wśród nich wyróżnia się autobiografia byłego niewolnika, Nigeryjczyka Olaudah Equiano, znanego także jako Gustaw Vassa, opublikowana w 1789 roku, w której autor sprzeciwiał się nie tylko niewolnictwu ale, podobnie jak Achebe ponad 150 lat później, degradacji kultur afrykańskich przez Europejczyków.
Za pierwszą anglojęzyczną powieść napisaną przez czarnego Afrykańczyka uważana jest książka Ethiopia Unbound z 1911 r. autorstwa J.E. Casely-Hayforda z Ghany. Z kolei pierwszą książką napisaną po francusku przez czarnego autora afrykańskiego jest krótki pamflet dla młodzieży Les Trois Volontés de Malic Senegalczyka Ahmadou Mapaté Diagne, wydana w Paryżu w 1920 r. Wkrótce potem, w latach 30., narodził się négritude antykolonialny, idealistyczny ruch literacki i polityczny, zapoczątkowany przez Léopolda Sédara Senghora, Aimé Césaire’a oraz Léona Damasa, który wywarł ogromny wpływ na postawy intelektualne Afrykanów, zwłaszcza pisarzy francuskojęzycznych, m.in. Camary Laye. Choć Achebe podzielał podejście négritude do kolonializmu, odrzucał jego idealizm w opisywaniu przedkolonialnej Afryki [4].
Zjawiskiem, które w dość istotnym stopniu ukształtowało współczesne pisarstwo nigeryjskie, była tak zwana literatura jarmarczna z Onitszy. W tym największym po II wojnie światowej ośrodku handlowym w Nigerii pojawiło się wiele broszurek i pamfletów pisanych przez prostych ludzi o zwykłych, codziennych sprawach. Mimo że były dosyć wątpliwej wartości literackiej, stanowiły teren doświadczalny dla twórców, którzy jako pierwsi pisarze nigeryjscy zyskali światowe uznanie: Amos Tutuola i Cyprian Ekwensi.
Życiorys Amosa Tutuoli jest równie nietypowy, jak jego pisarstwo. Ukończywszy zaledwie kilka lat misyjnej szkoły podstawowej, w której terminował jako kotlarz, Tutuola imał się różnych zawodów, był m.in. posłańcem, kowalem i magazynierem, by w końcu zasłynąć – dzięki niewiarygodnemu szczęściu i ogromnemu uporowi – jako autor powieści stanowiącej brakujące ogniwo pomiędzy tradycyjną literaturą ustną a współczesną prozą. Posługując się na co dzień językiem joruba, w ciągu kilku dni na konkurs ogłoszony w przez Towarzystwo Biblijne napisał po angielsku książkę Smakosz wina palmowego (1952 r.). Mimo że konkursu nie wygrał, jego powieść została zauważona przez wydawców w Londynie i entuzjastycznie przyjęta przez brytyjskich oraz amerykańskich krytyków. Książkę reklamowano jako zachodnioafrykańską wersję mitologii greckiej, a samego autora okrzyknięto naturalnym artystą i wizjonerem, którego tekst charakteryzuje niczym nieskażona niewinność i niezwykły urok. Liczne pochwały wzbudziły jednak kontrowersje wśród samych Nigeryjczyków, którzy krytykowali łamaną angielszczyznę i prymitywny styl Tutuoli jako utrwalające stereotyp o zacofaniu Afrykańczyków. W przeciwieństwie do zachodnich odbiorców ówczesna elita nigeryjska nie uległa też czarowi tradycyjnych opowieści ludu Joruba, które jej zdaniem zostały jedynie powielone, często w zniekształconej formie, przez Tutuolę. Dopiero po latach w Afryce doceniono wartość powieści, która ostatecznie została uznana za jedną ze 100 najlepszych książek afrykańskich XX wieku. Historia opowiedziana przez Tutuolę ma bowiem wymiar uniwersalny, a przy tym jest na wskroś afrykańska. Autor wykorzystał w niej archetypiczny motyw wędrówki oraz bohatera, który pokonuje wiele przeciwności i wraca do rodzinnej miejscowości jako prawdziwy heros.
Tytułowa postać, smakosz wina palmowego, wyrusza na poszukiwanie zmarłego winiarza, bez którego nie jest w stanie oddawać się głównej czynności: pijaństwu. Jako że zgodnie z tradycją umarli nie idą prosto do nieba, smakosz postanawia spakować magiczne dżudżu i wybrać się do krainy zmarłych. Po drodze przeżywa mnóstwo przygód i spotyka niezwykłe duchy, upiory i stwory o nadprzyrodzonych cechach, lecz ponieważ jest samozwańczym Ojcem-Bogów-Który-Wszystko-Może, udaje mu się wyjść cało z każdej opresji. Towarzyszy mu żona, której rękę zdobył, ratując ją od śmierci. Droga powrotna z Miasta Umarłych również obfituje w niecodzienne wydarzenia, a na miejscu bohater zastaje głód i konflikt między Niebem a Ziemią, który musi rozstrzygnąć.
Świat przedstawiony przez Tutuolę to zbiór przeróżnych, pozornie nieprzystających do siebie, elementów. Obok lokalnych tradycji i wierzeń Jorubów współistnieje rzeczywistość magiczno-fantastyczna, na którą nakłada się współczesna warstwa reportersko-kronikarska. Każdy z tych aspektów został przedstawiony za pomocą innego typu narracji, stylu i języka. Dlatego oprócz zapożyczeń z języka joruba, pojawiają się neologizmy, zwroty w pidżyn, a nawet żargon księgowy i urzędniczy. Ten stop kilku kultur, języków i światów sprawia, że opowieść Tutuoli jest wielowarstwową kreacją, która stanowi niepowtarzalną, niemożliwą do naśladownictwa i niemal nie poddającą się przekładowi całość. Należą się przy tym słowa uznania dla Ernestyny Skurjat, która dokonała nie tyle przekładu, ile częściowej adaptacji oryginalnego tekstu, nie tracąc jednak obcego kolorytu.
Dorota Kingori
[1] Chinua Achebe, Wszystko rozpada się WRS, przekł. Małgorzata Żbikowska, Iskry 1989, s. 13
[2] Albert S. Gérard, European-language writing in Sub-Saharan Africa, Akadémiai Kiadó, Budapest 1986, vol. I, s. 45
[3] tamże, s. 57
[4] Słynne stało się powiedzenie Wolego Soyinki krytykującego eksponowanie „murzyńskości” przez założycieli ruchu négritude: A tiger does not proclaim his tigritude, he pounces („Tygrys nie głosi wszystkim swojej tygrysowatości, lecz rzuca się na zdobycz”).
Autor: Amos Tutuola
Tytuł: Smakosz wina palmowego
Tłumaczenie: Ernestyna Skurjat
Wydawnictwo: Iskry
Rok wydania: 1983
Liczba stron: 244
ISBN/ISSN: 8320704057