Tego jeszcze nie było. Nigeria dosłownie oszalała na punkcie niewielkiego człowieka z północy. Określany nowym mesjaszem, zbiera największe laury i z każdym miesiącem znajduje coraz szerszą liczbę fanów.
Od pewnego czasu można było zaobserwować znużenie dotychczasowymi produkcjami. Śpiewanie pseudo amerykańskich produkcji zaczęło stawać się na tyle powszechne, że coraz częściej słyszało się głosy o potrzebie jakiegokolwiek przekazu w piosenkach. Wszak hip hop od zawsze miał na celu mówienie o problemach ulicy.
Sytuacja uległa całkowitej zmianie w momencie pojawienia się Mustaphy Ibrahima. Jeszcze rok temu kompletnie nieznany, teraz jest jednym z największych celebrytów. Swą oszałamiającą karierę zawdzięcza swojej inteligencji i nowatorstwie. Zerwał z dotychczasowymi trendami i stworzył coś, czego w Nigerii jeszcze nie było. Coś, co z powodzeniem można nazwać małą rewolucją.
W odróżnieniu od Ikechukwu i Naeto C, dla M.I najważniejsze są słowa. Tu niemal wszystko ma sens i nie czuje się próby odwzorowania amerykańskich hitów. Wydana w ubiegłym roku płyta, „Talk about it” kompletnie wywróciła tamtejszy rynek fonograficzny. W dniu wydania zyskała aż 30 tysięcy nabywców. Ani razu nie została oceniona negatywnie i niemal przez wszystkich jest uznawana za jedną z najlepszych w całej historii nigeryjskiego hip hopu.
Słowa te nie są przesadą. Każdy szanujący się portal rozpływa się w komplementach na temat krążka. Można spotkać się nawet z opinią, że nie znajdzie się na albumie swojej ulubionej pozycji, bo każda nadaje się na hit. „Talk about it” jest albumem niezwykle zróżnicowanym. Można znaleźc na nim brzmienia typowo uliczne oraz te bardziej do tańczenia. Wszystko oczywiście okraszone inteligentnymi tekstami. Co ciekawe, na hitowym krążku nie znalazło się miejsce dla żadnej ze znanych postaci. To chyba najlepiej świadczy o kunszcie autora, powszechnie uznawanego za najlepszego w Afryce.