W dniach 26 lutego – 5 marca w niepozornym półpustynnym Burkina Faso odbędzie się po raz 22 najważniejszy na świecie festiwal poświęcony kinematografii afrykańskiej, czyli FESPACO (pełna nazwa to Festival panafricain du cinéma et de la télévision de Ouagadougou). W stolicy
kraju Ouagadougou jak co dwa lata tradycyjnie na olbrzymim Stadionie Narodowym rozpocznie się z wielkim hukiem święto afrykańskiego filmu. Podczas 10-dniowego najazdu kina całe miasto huczy od rozmów o filmie, a tłumy gości z całego świata powodują, że stolica nabiera całkowicie
nowej energii i kolorytu. Niepowtarzalny klimatyczny festiwal na skalę świata, choć w ostatnich latach twórcy oraz środowisko filmowe mocno narzekało na jakość organizacji po dosyć ostrej wymianie kadr w 2007 roku.
Tym niemniej pierwsze sygnały na ten rok są takie, że sztab wziął krytykę do serca i wszystko ma się ku lepszemu. Jednakże nie obyło się już bez poważnych wtop, jak np. niedziałające konto emailowe służące do zgłaszania filmów, przez co spore grono reżyserów odbijało się od skrzynki pocztowej próbując wziąć udział w FESPACO, a dotarcie do
jakiegoś działającego kontaktu wymagało gmeranie w sieci.
Zachowały się dotychczasowe podziały konkursowe, więc poza głównym konkursem równolegle toczą się konkursy dla krótkich metraży, filmów dokumentalnych, konkurs TV/Video, konkurs na najlepszy serial oraz specjalny konkurs dla twórczości afrykańskiej diaspory, choć ich znaczenie i renoma znacznie ustępują walce o główną nagrodę. Doszedł
jednak nowy konkurs, czyli za najlepszy film studencki, gdzie do bojów stanęły filmy z południowoafrykańskiej AFDA (3 filmy), benińskiej ISMA (3 filmy), burkinaskiej ISIS (3 filmy) oraz marokańskiej ESAV (2 filmy). Ponadto jest dział panorama, dział filmów o Afryce (robionych przez obcokrajowców), specjalne bloki krótkometrażowe oraz retrospektywy.
Wśród 18 nominowanych filmów do „Etalon de Yennenga” mamy głównie nowe nazwiska. Wśród faworytów jest przede wszystkim znany w Polsce Czadyjczyk Mahamet Saleh Haroun z jego nagradzanym w Cannes „Krzyczącym mężczyzną”. Wśród starych wyjadaczy znajdują się głównie twórcy z północnej Afryki (w selekcji konkursu znajduje się aż 7 filmów tego regionu), jak Latif Lahlou z Maroka, Yousry Nasrallah z Egiptu czy Abdelkrim Bahloul z Algierii. Jednakże największą ciekawość wzbudzają nowe filmy mniej znanych twórców. Na czele listy wstępnych faworytów znajdują się południowoafrykański thriller sensacyjny utrzymany w konwencji neonoir „A Small Town Called Descent” w reżyserii debiutanta Jahmil X.T. Qubeka, a także iście postmodernistyczna komedia w genialnych oparach absurdu z Maroka w reżyserii Daoud Aoulad-Syad pod tytułem „Meczet”. Ten ostatni film opowiada historię tego, co się stało z małym miasteczkiem będącym planem zdjęciowym poprzedniego filmu reżysera „Czekając na Pasollini” po zakończeniu zdjęć…
Wśród innych obrazów wzbudzających zaciekawienie jest: „Da Monzon” w reżyserii Malijczyka Sidy F. Diabate, rozbuchany na polską miarę film historyczny, który jest zarazem najdroższą produkcją w historii kraju(a może i regionu), południowoafrykański „Foreign Demons” z Yvonne Chaka Chaka w roli głównej czy „Le mec ideal” w reżyserii Owell Brown,
koprodukcja algiersko-iworyjska, stworzona przez jednego z najciekawszych reżyserów młodego pokolenia. Ciekawostką może być pokręcony i nie do końca udany alegoryczny „Ostatni lot flaminga” w reżyserii Ribeiro Joao z Mozambiku, opartej na książce światowej sławy pisarza Mia Couto. Bardzo silna jest też reprezentacja z Burkina Faso(z trzema filmami). Poza nowym filmem Missa Hebie (nagroda publiczności na FESPACO w 2009 roku za film „Le Fauteuil”) jest też wielki powrót bodajże najzabawniejszego komika Afryki Kollo Sanou
(znany m.in. za film „Tasuma”) oraz zbierające rewelacyjne recenzje na świecie obraz Sarah Bouyain „Notre etrangere”.
Ponadto w konkursie znajduje się też film z Beninu (w reżyserii Sylvestre Amoussou) oraz dziejący się w Nowym Jorku, ale sfinansowany za nollywoodzkie pieniądze „Restless City” (w reżyserii Andrew Dosunmu).
Równie ciekawa co sama listy filmów w głównym konkursie jest lista filmów, których nie ma na FESPACO. Wśród nich m.in. „Imani” z Ugandy, „Shirley Adams” z RPA czy „Relentless” z Nigerii, który wbrew znakomitemu odbiorowi na świecie w Ouagadougou się nie pojawią z bardzo prozaicznego powodu: brak wersji na taśmie filmowej. Zasady festiwalu w Ouagadougou stanowią bowiem, że wszystkie filmy walczące o „Étalon de Yennenga” muszą być na taśmie 35mm, inaczej trafiają do konkursu znacznie mniej prestiżowego TV/Video. Te anachroniczne przepisy w dobie rewolucji cyfrowej od kilku lat zdają się znacząco wpływać na jakość generalnej selekcji na festiwalu.
Wśród innych brakujących tytułów jest m.in. „Life, Above All” z RPA, który nie kwalifikował się do konkursu, gdyż reżyser Olivier Schmidt jest Niemcem od 20 lat mieszkającym w Afryce, ale de facto nie spełnia wymogu narodowościowego FESPACO. Z kolei nominowany do Oscara „Hors-la-loi” z Algierii nie znalazł się w konkursie w związku z tym, że jego reżyser od lat wyraża spory dystans do tego festiwalu i po prostu nie zgłasza tam swoich filmów. Największą chyba jednak niespodzianką jest brak rewelacji światowych festiwali thriller „Viva Riva!” w reżyserii Kongijczyka Djo Munga, okrzyknięty przez wielu wielkim afrykańskim przełomem w kinematografii. Brak tego obrazu w konkursie jest tym bardziej zaskakujący, że dokument tegoż reżysera „State of Mind” znajduje się w sekcji dokumentalnej (gdzie zresztą jest bezsprzecznym faworytem). Innym zaskoczeniem jest brak w
jakimkolwiek konkursie fenomenalnego eksperymentu filmowego Ghańczyka John Akomfrah „The Nine Muses”, który rozwala całkowicie wszelkie stereotypy o kinie afrykańskim, a zarazem stanowi jeden z najbardziej inteligentnych filmów roku (i to w kontekście światowej kinematografii).
W konkursie krótkich metraży brak bardziej znanych nazwisk (choć w miarę rozpoznawalni są Dyana Gaye z Senegalu, Abdenour Zahzah z Algierii, Lionel Meta z Kamerunu czy Serge Armel Sawadogo z Burkina Faso), a wszystkie filmy pochodzą z Magrebu lub z Zachodniej Afryki. Cieszy za to niezwykły rozstrzał filmów w konkursie dokumentalnym, gdzie znalazły się nominacje dla obrazów z całego kontynentu, w tym z takich krajów jak Burundi, Tanzania, Mauretania czy Kongo-Brazzaville. Wśród faworytów poza wspomnianym filmem Djo Munga jest „Zwelidumile”(Ramadan Suleman, RPA) oraz „Nomad home” (Imam Kamel, Egipt). Wśród selekcji TV/Video utrzymał się niestety nieszczęsne mieszanie szortów z pełnometrażowymi filmami, ale wydaje się, że bezwzględnym faworytem jest pokazywany na Warszawskim Festiwalu Filmowym „Soul Boy” w reżyserii Ghanki Hawa Essuman, choć znacznie lepsze i ciekawsze są krótkie metraże jak „Lezare” z Etiopii czy „Drogba est mort” z Mali.
Przemek Stępień