Białystok nie tylko dla białych – rozmowa z Edwardem Konkolem

afryka.org Bez kategorii Białystok nie tylko dla białych – rozmowa z Edwardem Konkolem

Człowiek, który opluł bliźniego za inny kolor skóry, najpierw opluł swoją żonę, dzieci, rodziców – mowi ojciec Edward Konkol.

Kurier Poranny: Białystok to miasto dobroci. Tak Ojciec powiedział, gdy ludzie zmobilizowali się i przygotowali świąteczne paczki dla potrzebujących. Tylko co to za dobroć, gdy w Białymstoku obcokrajowiec jest obrażany, opluwany na ulicy. Choćby za inny kolor skóry.

Ojciec Edward Konkol, prezes stowarzyszenia "Droga”: Jeśli wejdzie się do pięknie wymalowanego pokoju, a ktoś wrzuci tam garść błota, to właśnie to błoto wszyscy zobaczą. Nie piękne ściany, ale tę plamę. Ja wiem, że ludzie w Białymstoku są dobrzy. Ale są te plamy. Ludzie, którzy robią potworne rzeczy, ranią innych. Pracuje u nas ojciec Grzegorz, cudowny, dobry człowiek. Jednak jest obcokrajowcem i doznał już wiele przykrości. Ktoś go nawet opluł na przystanku.

Ale te plamy najbardziej przyciągają wzrok.

– I to jest najgorsze. Że tak bardzo przyciągają wzrok, że o tym czyta się na pierwszej stronie w gazetach. Tej plamy nie trzeba niczym zastawiać, bo ona jest. Zło powodują ludzie przetrąceni, okaleczeni, którzy noszą w sobie bombę nienawiści w sercu. Pojawi się osoba innej narodowości i już atakują. Jest mecz piłkarski – zaatakują ludzi z innych klubów. Nic się nie będzie działo, to zaatakują sąsiadów. A powinno być tak: jeśli ktoś kogoś okalecza, powinien od razu czuć się niepewnie na białostockich ulicach. Że za chwilę ktoś przyjedzie do jego domu, zabierze go, a on poniesie konsekwencje. Bo nie możemy pozwolić, żeby to zło się rozlało. Wystarczy jedna plama na pięknym, świątecznym obrusie, żeby wszyscy ją zauważyli. I wszyscy, którzy wyjadą z Białegostoku, a zobaczyli tę plamę, powiedzą, że nasze miasto jest czarne. Nie. Ono jest białe, tylko są plamy na tym obrusie.

Tym bardziej, że lubimy chwalić się naszą wielokulturowością.

– Ja cały czas chwalę się tym, że w moim stowarzyszeniu wolontariusze to nie tylko katolicy, ale też prawosławni, protestanci. To jest tak wielkie bogactwo, piękne, rozwijające. I na Boga, nie mówmy o sobie, że obrus jest do wyrzucenia, bo jest plama. Plamę można wyprać. Ja wiem, że gdyby spotkało mnie jakiekolwiek nieszczęście, to ludzie przełamaliby ostatnią kromkę chleba, żeby się podzielić.

To jakie konsekwencje powinniśmy wprowadzić, żebyśmy nie musieli wstydzić się za tych ludzi – tę plamę na naszym obrusie?

– Całą pracę trzeba zacząć nie wtedy, gdy już kogoś pobili na ulicy, opluli. Ale wtedy, gdy człowiek podniesie rękę, choćby na swoich bliskich. Bo gdzieś pogubiliśmy się w tych początkach. Bo wbrew pozorom, ciągle mówimy o tym samym temacie. Człowiek, który opluł bliźniego za inny kolor skóry, najpierw opluł swoją żonę, dzieci, rodziców. I już wtedy powinien być odstawiony na bok. Najpierw musi skończyć terapię, żeby móc wrócić do życia w społeczeństwie. Człowiek musi wiedzieć: przekroczyłeś pewne granice i za to są konsekwencje. A jak kogoś skrzywdziłeś na ulicy, to konsekwencje będą jeszcze większe. Ale on teraz wszystko może. On zbił żonę, ale to kobieta musi uciekać z mieszkania. Takie mamy chore prawo. Młodzieniec stłukł kolegę w klasie i nic się nie dzieje. Ich oczywiście też ktoś w życiu zraził, okaleczył. Ale jeżeli taka osoba ma chcieć cokolwiek ze sobą zrobić, musi ponieść konsekwencje. Wtedy poczuje potrzebę zmiany.

Muszą też znaleźć się osoby, które zechcą mu pomóc w znalezieniu dobrej drogi.

– Oczywiście. Żeby cokolwiek zmienić, to szukajmy i wspierajmy aniołów, którzy są gotowi i potrafią dotrzeć do tych ludzi. Potrafią rozbroić ich serca. A jeśli taki anioł pojawia się w Białymstoku, to niech dostanie wsparcie i pomoc. Niech wszyscy wiedzą o nim.

 

 Dokument bez tytułu