Żar tropików nad Wisłą. Zastanawiam się, czy szwedzki uczony Anders Celsius (od niego stopnie Celsjusza) nie musiałby zmienić chwilowo skali termometru. Słupek rtęci stoi już na paluszkach, jakby wykonał słynną scenę z jeziorem łabędzim w tytule. Pęcznieje pod wpływem upału. Nie nadąża. Niedługo trzeba przygotować specjalne taborety, aby utrzymał pozycję pionową. Termometry już nie wiedzą, jaką muzykę gra orkiestra: salsę, oberek, czy zakręcone rytmy djembe.
Temperatury przypominają te z oaz saharyjskich. Dziennik Łódzki podaje: 58,6 stopnia w słońcu pod Bełchatowem, w Nawodnym Raju aż 47,7 stopni. W basenie woda ma 29. Echo Dnia Radomskie pisze o afrykańskich upałach. 36 stopni Celsjusza w cieniu, a około 50 na słońcu to pogoda, podczas której bardzo trudno wypoczywać, nie mówiąc już o pracy na powietrzu. W centrach miast stanęły kurtyny wodne. Tymczasem synoptycy ostrzegają, że fala upałów będzie utrzymywać się nadal.
Media podają, że afrykański upał gości w naszym regionie. Wygląda na to jednak, że to raczej intruz. Niechciany gość. Jak imigranci, o których mówiono i pisano tyle w ostatnich miesiącach. O pogodzie rozmawia się często, kiedy nie ma inspiracji. Ot taki neutralny temat. Może tak było do końca lipca. Ostatnio temat jest jak najbardziej życiowy. A nawet fizjologiczny. Tu nie chodzi tylko o Łódź, Radom czy Warszawy. Przecież, zanim saharyjskie powietrze dotrze do nas, musi najpierw nielegalnie się dostać do południa Europy. Hiszpania i Włochy chętnie przepuszczają falę powietrza (i chyba żałują, że ludzi nie da się tak łatwo przepuszczać dalej na północ) do Francji, Niemiec i do nas. Upały w Europie Zachodniej biją rekordy. Londyn, Amsterdam, Paryż czy Bruksela. Tam też trwa niechciany wyścig do księgi Guinnesa. Nawet w Oslo prognozuje się 27 stopni, co jest dość nietypowe dla chłodnego klimatu skandynawskiego.
Europa oddeleguje swoje bociany do Afryki zimą. Afryka dzieli się gorącym powietrzem latem. I bociany, i powietrze nie przejmują się ograniczeniami i przepisami, strefą Schengen, wizami, strażą graniczna.
A może to zwykła dywersja. Chodzi o to, by media przestały trąbić na okrągło o imigrantach. Ten żar z nieba wygląda mi na dywersję. Mamy do czynienia z totalnym odwróceniem uwagi mediów i polityków od masowej imigracji. Na chwilę zmieńmy temat. Przyszedł czas na dezorganizację debaty publicznej. To wszystko dzięki upałom. Fala upałów rozchodzi się demokratycznie, bo temperatury szaleją w bogatych, jak i mniej zamożnych krajach.
Kto wie? Zwolennicy zamknięcia Europy miewają szalone pomysły. Może w przyszłym roku, będziemy się bronić przed imigrantami i przed falą upałów. Zaproponują zatrzymania gorącego powietrza już nad naturalną granicą południową Unii. Niech ten żar pospaceruje nad północną Afryką i nawet zamoczy nogi w Morzu Śródziemnym. Potem-Stop. Po co ten dalszy spacer na północ? Żeby nam uprzykrzać urlopy? Nasze siły powietrzne będą w pogotowiu i rozpylą specjalne środki „łagodzące” upalne fronty.
Walka toczyć się na dwa fronty – Frontex (agencja pilnująca granic UE) będzie patrolować i blokować statki z Libii. Wysoko nad Morzem Śródziemnym, specjalne unijne siły powietrzne będą nas chronić przed niechcianymi frontami z … Afryki. Gorąco znowu będzie!
Mamadou