Rozmowy w sprawie realizacji porozumienia między zimbaweańską opozycją a prezydentem Robertem Mugabe będą kontynuowane, bo jak dotąd nie przyniosły rezultatów. Obie strony nie potrafią ustalić, która z nich ma przejąć kluczowe ministerstwa.
Porozumienie zostało zawarte 15 września br. Na jego mocy Mugabe miał zostać prezydentem, zaś lider opozycyjnego Movement for the Democratic Change (MDC), Morgan Tsvangirai, premierem. Kwestią dalszych rozmów miało być ustalenie kto – partia Mugabe czyli Zimbabwe African National Union – Patriotic Front (ZANU-PF), czy MDC Tsvangirai’a lub rozłamowy, ale również opozycyjny, MDC Arthura Mutambara – dostaje poszczególne ministerstwa. Kością niezgody stała się przede wszystkim obsada na stanowiskach tzw. ministrów „siłowych”, kontrolujących policję i wojsko. Opozycja chciała mieć nad nimi kontrolę, aby nie dopuścić do powtórki z tegorocznych wyborów, kiedy Mugabe posługiwał się policją i służbami bezpieczeństwa w drodze do kolejnej wygranej.
Na pomoc zwaśnionym stronom zimbabweańskiego konfliktu ma przybyć po raz kolejny były prezydent RPA Thabo Mbeki. To właśnie Mbeki doprowadził do podpisania wrześniowego porozumienia. W ostatnich dniach opozycyjny MDC nalegał na udział Mbeki’ego w negocjacjach. Nie chciał tego Mugabe, ale w piątek i on uległ, wyrażając zgodę na wejście do politycznej gry południowoafrykańskiego mediatora.
Polityczna niezgoda nie pomaga sytuacji gospodarczej Zimbabwe. Okazuje się, że osiągnęła już poziom 231 milionów procent.
Kryzys polityczny w Zimbabwe trwa od czasu marcowych wyborów prezydenckich. Wygrał w nich Mugabe, chociaż w pierwszej turze więcej głosów zdobył Tsvangirai. Doszło do drugiej tury, w której Tsvangirai nie brał już udziału, bo wycofał się z niej pod presją aktów przemocy ze strony ludzi Mugabe. I to właśnie Mugabe został po raz kolejny prezydentem – Zimbabwe rządzi już od 28 lat.