W poniedziałek mamy dowiedzieć się, czy zimbabweańska opozycja wycofa się z wyborów prezydenckich, których druga tura ma odbyć się 27 czerwca br.
Opozycja skupiona wokół Movement for the Democratic Change (MDC) zastanawia się właśnie jak zareagować na akty przemocy, których ofiarami stają się działacze i sympatycy jej kandydata na prezydenta, Morgana Tsvangirai’a. Opozycjonistów atakują zwolennicy prezydenta Roberta Mugabe, z popierającego go ugrupowania, Zimbabwe African National Union – Patriotic Front (ZANU-PF). Od marcowej pierwszej tury wyborów miało zginąć 70 przeciwników Mugabe, a kolejnych 25 tysięcy musiało uciekać z własnych domów. W odpowiedzi na te zarzuty Mugabe mówi, że to MDC prowokuje agresję.
Coraz więcej obserwatorów życia politycznego w Zimbabwe, uważa, że wolne i uczciwe wybory w Zimbabwe, to fikcja. Dlatego nawet w szeregach MDC pojawiły się głosy za wycofaniem się Tsvangirai’a. Nie warto brać udziału w wyborczej farsie, skoro Mugabe i tak ogłosił, że nie pozwoli opozycji na zwycięstwo – tak myśli część działaczy opozycji.
Teraz MDC ma weekend na podjęcie decyzji. Tyle, że jeśli wycofa się z wyborów bez walki, triumf odniesie Mugabe, który znów pokaże jaki jest silny, i że nikt nie odbierze mu władzy. Jednak część działaczy MDC wierzy, że wyborczy bojkot może zwiększyć presję ze strony innych państw na Mugabe. Ich wiara jest raczej naiwna, bo Mugabe ma przede wszystkim poparcie Chin i nawet jeśli Unia Europejska i Stany Zjednoczone jeszcze bardziej będą uprzykrzać mu życie, to zawsze zostanie Pekin. Tak naprawdę sankcje ze strony Zachodu niewiele mogą zdziałać w przypadku Zimbabwe. Co więcej, Mugabe wciąż wykorzystuje wrogą postawę Amerykanów i Brytyjczyków do przypominania Zimbabweańczykom o widmie kolonializmu. Bo „biali” farmerzy chcą znów odebrać ziemię Afrykańczykom. Sam argument o niebezpieczeństwie powrotu „białych” kolonialistów Mugabe wykorzystał w jednym z niedawnych przemówień, twierdząc, że odda władzę, dopiero wtedy, gdy będzie miał pewność, że ziemia w Zimbabwe pozostanie w rękach „czarnej” większości.
Mugabe jest znany ze swojej decyzji o redystrybucji ziemi. Kilka lat wcześniej postanowił odebrać farmy białym potomkom osadników z czasów kolonizacji Afryki. Miała ona trafić do potrzebujących Zimbabweańczyków, a tak naprawdę znalazła się w rękach zwolenników Mugabe.
O przyszłości Zimbabwe powinni zdecydować jego mieszkańcy – mówią przywódcy z Afryki Południowej. Niestety wszystko wskazuje na to, że w ich imieniu zdecyduje Mugabe, grożąc swoim przeciwnikom. Warto jednak pamiętać, że i opozycja nie ma pomysłu na to jak rozwiązać ogromny kryzys gospodarczy w tym kraju. Nie ma recepty na wyjście z zapaści jeśli politycy myślą tylko o tym jak odebrać sobie władzę.