Przeczytaj wywiad przeprowadzony przez Michała Zichlarza, z Nwankwo Kanu, gwiazdą afrykańskiej piłki. Wywiad pochodzi z 2004 roku, kiedy Kanu grał w nigeryjskich barwach, na stadionach Tunezji, która gościła wtedy Puchar Narodów Afryki.
Czym narazili się panu dziennikarze?
– Nie udzielałem wywiadów, bo wolałem się skoncentrować na grze. Kiedy rozmawiasz z dziennikarzami, zwykle piszą o tobie złe rzeczy, szczególnie ci z Nigerii. My piłkarze sami zadajemy sobie pytanie, dlaczego tak jest. Moim zdaniem – zazdroszczą nam. Dlatego lepiej nie rozmawiać i koncentrować się wyłącznie na graniu.
Wielu krytykowało pana za nie najlepszą grę na boiskach Tunezji. Uważali, że Kanu powinien siedzieć nawet na ławce rezerwowych?
– Występuję w lidze, w której w ciągu kilkunastu dni gramy pięć meczów. Trzeba trochę czasu, żeby dojść do siebie. Tu z meczu na mecz grało mi się lepiej. To chyba było widać. Ale nie jestem do końca zadowolony, bo mieliśmy grać w finale, a nie w meczu o trzecie miejsce.
Kilka lat temu miał pan poważne problemy z sercem. Zanosiło się nawet na koniec kariery. Wszystko potoczyło się dobrze, a pan założył fundację pomagającą chorym na serce.
– Siedziba „Kanu Heart Fundation” mieści się w Londynie i Lagos. Naszym celem jest budowa szpitali w Afryce. Zbieram na to pieniądze z występów na boisku, z akcji na giełdzie, z telewizji. Mamy też listę 2,5 tysiąca dzieci z całej Afryki: Nigerii, Ghany, Kamerunu i RPA, które czekają na operację. Obecnie opiekujemy się 50 chorymi dziećmi. Dzięki pieniądzom, które już udało się zdobyć, wysyłamy je na operacje do specjalistycznych klinik w Izraelu i Anglii.
Na boisku zasłabł i zmarł Marc-Vivien Foe, potem Miklos Feher. Dlaczego?
– Nie mogę wiele powiedzieć na ten temat. To sprawa lekarzy, którzy nami, zawodowymi piłkarzami, opiekują się. Ale na pewno wpływ na nasze zdrowie mają liczne kontuzje i urazy.
Rozmawiał Michał Zichlarz, Afrykagola.pl