Mauretania jest znana jako eksporter rud żelaza, a ostatnio ropy naftowej. Jednak są to branże przemysłu wydobywczego, które nie mają zbyt wielkiego przełożenia na dochód przeciętnego mieszkańca tego jednego z najuboższych krajów świata. A że potrzeba jest matką pomysłów, okazało się, że niegościnna pustynia, w którą zamienia się coraz większa część Mauretanii, może stać się źródłem dwóch innych produktów eksportowych. Są nimi wielbłądzie mleko i… meteoryty.
Mleczne złoto
Otóż poważnym źródłem dochodu Mauretańczyków – tych którzy posiadają wielbłądy – staje się sprzedaż wielbłądziego mleka. Jeszcze dwadzieścia lat temu, hodowcy dromaderów z trudem mogli utrzymać swoje rodziny. Teraz dzięki odkryciu odżywczych właściwości wielbłądziego mleka, stało się ono niezwykle cennym towarem.
Bardziej słone od krowiego jest trzy razy bogatsze w witaminę C. Już zyskało nazwę mlecznego złota. Szacuje się, że dochody nomadów, w samej tylko Mauretanii mogą osiągnąć 10 miliardów dolarów.
Poza pasteryzacją mleka z wielbłądów, którą zajmują się już zakłady mleczarskie w mauretańskiej stolicy, Nawakszut, wyprodukowano też specjalny rodzaj wielbłądziego sera – fromage de chamelle, będącego w smaku połączeniem serów typu camembert i z koziego mleka.
Ale Mauretania to nie tylko mleko…
Sprzedawcy meteorytów
Okazuje się, że w Mauretanii można zarobić również na zbieraniu meteorytów, które zalegają na pustyni. Przez wieki spadały one na Saharę. Nikt nie interesował się tymi bezwartościowymi kawałkami skał z kosmosu, dopóki nie pojawili się ich kolekcjonerzy. W dobie internetu popularne stały się aukcje internetowe, na których miłośnicy meteorytów z całego świata poszukują najciekawszych okazów.
Zainteresowanie mauretańskimi meteorytami wzrosło w ciągu ostatnich kilku lat. Mauretańczycy nigdy nie uważali ich za drogocenny towar. Stąd leżały one na Saharze. Ich zachowaniu sprzyjał suchy klimat. Natomiast samo szukanie meteorytów jest szczególnie łatwe na obszarach pustyni, których nie zasypuje sypki piasek. Takiej „grabieży” sprzeciwiają się zachodnie instytuty naukowe. Naukowcy twierdzą, że nie należy zabierać meteorytów z rejonu, w którym spadły, bo uniemożliwi to przeprowadzenie badań.
Tym apelem nie przejmują się ani nabywcy z Ameryki i Europy ani handlujący nimi Mauretańczycy. Punktem wywozu meteorytów stał się port w Nouadhibou. To tam można kupić wartościowe kawałki skał, aby je załadować na jeden z odpływających statków (te bardzo chętnie przewożą wszelkie ładunki) i wystawić na aukcji w sieci, gdzie osiągną cenę 10-20 dolarów za mały kawałek.
W przypadku Afryki, w większości krajów, w których znaleziono ropę, zyskują na tym tylko ludzie związani z władzą. Nie wiemy jak będzie w Mauretanii, będącej od niedawna jednym z krajów eksportujących ropę. Dlatego Mauretańczycy nie czekają na chwilę, kiedy rząd rozda im pieniądze (to może nigdy nie nastąpić), lecz przejmują inicjatywę we własne ręce, czego przykładem jest interes na wielbłądzim mleku i meteorytach. Nauczyli się już, że mogą liczyć wyłącznie na siebie.
(kofi)