Kongo od lat zmaga się z wieloma problemami. To jeden z najbiedniejszych i jednocześnie najbogatszych krajów na świecie. Od 1996 roku Kongijczycy byli świadkami trzech wojen domowych. W ich kraju nagminnie łamane są prawa człowieka, a wolność słowa jest ograniczana.
Z tego powodu wielu Kongijczyków opuszcza swoją ojczyznę. Nowego domu często szukają w RPA. Obecnie stanowią oni tam największą mniejszość imigrancką, liczącą 150 000 osób.
Gdy Stephanie Muteba miała zaledwie cztery miesiące, jej rodzice postanowili przenieść się do RPA, by zapewnić piątce swoich dzieci lepsze warunki do życia.
Jak to się stało, że Wasza rodzina przeniosła sie do RPA?
Stephanie Muteba: Opuściliśmy Kongo, gdy miałam cztery miesiące. W naszej ojczyźnie trwała wojna, a mój tata dostał ofertę pracy w RPA jako lekarz.
Jak Twoja rodzina wspomina pierwsze dni w RPA?
Cóż, przeprowadzili się tam w czasie apartheidu. Pamiętają więc dużo agresji, przemocy i nietolerancji. Choć na szczęście w tej części kraju, w której mieszkamy, było względnie spokojnie.
Wyobrażam sobie jednak, że rodzicom musiało być ciężko w kraju zupełnie innym niż Kongo, w którym obowiązywał system dyskryminujący czarnych ludzi. Wychowywali piątkę dzieci. Nie znali języków, jakie używane były w RPA. Przez to jeszcze trudniej było im się przystosować do nowej rzeczywistości.
Chciałabym móc powiedzieć, że wszystko zmieniło się, gdy otrzymaliśmy obywatelstwo. Ale to nieprawda. Owszem, statystyki się zgadzają, jednak wciąż pozostaje uczucie, że jesteśmy ludźmi z zewnątrz. Moim zdaniem ksenofobia wcale nie jest obca Południowoafrykańczykom. Po prostu zaakceptowaliśmy taką sytuację.
Czujesz się bardziej Kongijką czy Południowoafrykanką?
Myślę, że jestem gdzieś pomiędzy. Żyjemy inaczej niż ludzie w Kongo. A dla Południowoafrykańczyków zawsze będę obcokrajowcem.
Czy wróciłaś kiedyś do Kongo?
Nigdy tam nie wróciłam, choć chciałabym tam kiedyś pojechać i poznać moją ojczyznę. Wiem, że jest to kraj z ogromnym potencjałem. Jest też bardzo hamowany przez polityków. Prąd może zostać w każdej chwili odcięty. Wiem od rodziców, że klimat jest ciężki do zniesienia; jest bardzo gorąco. Mimo to, Kongijczycy pozostają optymistycznie nastawieni do świata.
Czy zauważasz duże różnice w życiu Kongijczyków i Południowoafrykańczyków?
Zdecydowanie! Jest ich tak wiele, że nie sposób ich wszystkich wymienić! Choć to też zależy od pokolenia. Więcej różnic widać w sposobie życia starszych osób.
Jakie różnice kulturowe zauważasz?
Ciężko o takie porównanie, bo w RPA nie ma jednej kultury. Jest tu tak dużo grup kulturowych!
Pierwsza różnica, jaka mi przychodzi do głowy to, że w kulturze kongijskiej mieszkanie z chłopakiem czy dziewczyną przed ślubem jest absolutnie niedopuszczalne. W RPA nie ma z tym problemu.
Poza tym, różnice widać w naszych strojach. Kongijczycy noszą tradycyjne stroje równie często co ubrania, które można kupić w sklepach. Taki tradycyjny strój to kolorowy, zdobiony materiał, którym kobiety owijają ciało. Mężczyźni noszą spodnie i luźne koszule z podobnych materiałów. W RPA ludzie rzadko noszą tradycyjne stroje, chyba że na wsiach.
Wiem, że macie różne sposoby witania się. Mogłabyś o tym opowiedzieć?
W Kongo kobiety całują się trzy razy w policzek. Mężczyzna z kobietą wita się w podobny sposób. Gdy spotykają się mężczyźni, trzy razy dotykają się czołami. Szczerze? Gdyby witali się pocałunkiem, w tej kulturze byłoby to postrzegane co najmniej jako dziwne.
Czy Kongijczycy inaczej wychowują dzieci niż Południowoafrykańczycy?
Generalnie wśród czarnej społeczności obowiązuje przekonanie, że należy szanować starszych. Rodzice potrafią być bardzo surowi. Danie dziecku klapsa nie jest postrzegane jako przemoc, a uczenie dyscypliny. Uważam, że dzieci Kongijczyków mieszkających w RPA mają dużo łatwiej. W kulturze kongijskiej nie trzeba być rodzicem, żeby ukarać dziecko klapsem. Po prostu, dzieciak jest niedobry, dajesz mu klapsa! Z doświadczenia mogę powiedzieć, że skóra piecze wtedy mniej niż po klapsie mamy. Teraz jestem wdzięczna rodzicom za to, jak mnie wychowywali.
Jakie znasz języki?
Francuski, swahili, angielski i afrikaans.
Czy było trudno nauczyć się angielskiego i afrikaans, oficjalnych języków RPA?
Nie. Nie pamiętam nawet, jak się ich uczyłam. To stało się naturalnie.
Zabawne jest to, że Południowoafrykańczycy, widząc mój kolor skóry, zakładają, że znam języki, którymi posługują się czarni w RPA. I automatycznie zaczynają do mnie mówić w sotho czy zulu.
Chciałabyś może dodać coś na koniec naszej rozmowy?
Myślę, że Kongo to piękny kraj, z ciekawą historią i sytuacją językową. RPA jest równie interesującym krajem. Obecnie zmaga się z problemem korupcji i przestępczości. Mimo związku z Kongo, to RPA jest moim domem. Właściwie jedynym, jaki znam. Jestem dumna z tego, skąd jestem.
Rozmawiała Karolina Drejerska