Konflikt między Czadem a Sudanem pogłębia się. Sudańskie władze oskarżyły Czadyjczyków o wykorzystywanie darfurskich uchodźców do prowadzenia wrogiej polityki wobec Chartumu. O co tym razem chodzi? Czadyjski premier zapowiedział, że wyrzuci Darfurczyków z Czadu, jeżeli wspólnota międzynarodowa nie znajdzie dla nich nowego miejsca.
Atmosfera staje się coraz bardziej napięta. Najpierw stolicę Czadu zaatakowali rebelianci, wspierani – według prezydenta Czadu Idrissa Deby'ego – przez sudańskie władze. Potem sudańscy żołnierze rozpoczęli ofensywę na zachodzie Sudanu, wymierzoną w darfurskich rebeliantów, którym – według władz w Chartumie – pomagają Czadyjczycy. Do Czadu ruszyły kolejne tysiące uchodźców z Dar Furu. Obecnie ma ich przebywać w tym kraju prawie 300 tysięcy. W obliczu kolejnej fali uciekinierów, Czad zapowiedział, że nie jest w stanie przyjmować następnych Darfurczyków.
Teraz Ndjamena grozi wyrzuceniem uchodźców. Co ciekawe, rząd w Chartumie, oskarżany o zbrodnie w Dar Furze i podsycanie darfurskiego konfliktu (wspiera arabskich dżandżawidów przeciwko czarnym Afrykańczykom z Dar Furu), ostrzega, że jeśli tak się stanie, to Czad… złamie międzynarodowe prawo dotyczące ochrony uchodźców. Takie ostrzeżenie brzmi bardzo dziwnie w ustach przedstawicieli rządu, który nie przestrzega praw człowieka.
Jednak Deby widzi w tysiącach Sudańczyków, szukających schronienia w Czadzie, źródło destabilizacji swojego kraju. Z kolei Sudan postrzega Czad jako miejsce dozbrajania rebeliantów z Dar Furu, walczących z sudańskim rządem.
Konflikt w Dar Furze już dawno przestał dotyczyć tylko Sudanu. Z jego powodu cierpią mieszkańcy Czadu. W czadyjskich granicach przebywa 140 tysięcy uchodźców wewnętrznych, którzy są Czadyjczykami. Aby chronić ich i darfurskich uciekinierów, Unia Europejska nadal zamierza wysłać swoje wojska do wschodniego Czadu. Najbardziej zależy na tym Francji, której wojska stacjonują czadyjskiej ziemi i chronią reżim prezydenta Deby'ego.
(kofi)