W ostatnią niedzielę odbyły się wybory parlamentarne w Togo. Są one nadzieją na demokratyzację życia politycznego w tym niewielkim kraju Afryki Zachodniej, rządzonym przez wiele lat przez dyktatora Gnassingbe Eyadema.
Wybory jak i rozmowy o zmianie sposobu sprawowania władzy w Togo, były możliwe właśnie dzięki śmierci Eyadema, w 2005 roku (rządził Togo od 1967 roku). Wtedy jego rolę przejął syn zmarłego prezydenta, Faure.
Dotychczasowe wybory kończyły się wygraną ludzi zwiążanych z prezydentem, a ten reprezentował grupę etniczną Kabye, zamieszkującą północ kraju. Takie faworyzowanie własnego ludu budziło sprzeciw wśród mieszkańców południa, zamieszkanego głównie przez Ewe. To oni zasilali szeregi opozycji w najtrudniejszych czasach.
Teraz, po raz pierwszy odbywało się głosowanie, które biorąc pod uwagę obecność obserwatorów międzynarodowych i zmiany jakie zaszły w Togo, ma szansę wyłonić parlament, reprezentujący wszystkie siły polityczne. W sumie o 81 miejsc ubiega się aż 2000 kandydatów.
Według syna Eyadema, Faure, to historyczny krok na drodze budowy prawdziwej demokracji w Togo.
(lumi)