Wdowa po legendarnym przywódcy południowosudańskich rebeliantów, Johnie Garangu, powiedziała w wywiadzie dla kenijskiego Standardu, że wypadek, w którym zginął jej mąż nie był przypadkowy. Dwa lata temu Garang, tuż po podpisaniu porozumienia kończącego wojnę z północą, poniósł śmierć w katastrofie helikoptera.
Dochodzenie przeprowadzone tuż po wypadku dowiodło, że zawinił pilot. W te wyjaśnienia nie chce uwierzyć Rebeka Garang. Jest pewna co do przyczyn katastrofy. To musiał być zamach, bo każdy wiedział jakie konsekwencje poniesie za sobą śmierć charyzmatycznego lidera.
Żona Garanga nie ma żadnych dowodów na swoje oskarżenia. Powołuje się na swoje przeczucie.
Kulisy śmierci Garanga zostały ujawnione podczas wizyty jego żony w Nairobi. Wzięła ona udział w uroczystości upamiętniającej przywódcę południowego Sudanu.
W 2005 roku Garang został wiceprezydentem Sudanu. Stało się to możliwe dzięki porozumieniu z rządem w Chartumie, kończącym dwudziestoletnią wojnę. Trzy tygodnie później, helikopter należący do bliskiego sojusznika Garanga, prezydenta Ugandy, Yoweri’ego Museveni rozbił się w południowym Sudanie zabijając męża Rebeki.
(kofi)