Dziś święto w Republice Południowej Afryki. 16 czerwca to „Youth Day” czyli dzień młodzieży. Upamiętnia on wydarzenia z 1976 roku. W okresie apartheidu rząd za pomocą narzuconych z góry metod administracyjnych chciał nauczyć afrykańską młodzież języka białych – afrikaans. Wszystko skończyło się wybuchem powstania w Soweto, na przedmieściach Johannesburga.
Zbuntowana młodzież wyszła na ulice, a policja otworzyła ogień do wielotysięcznego tłumu. Pierwszą ofiarą był ledwie dwunastoletni Hector Pieterson. Jego fotografia, kiedy niesiony jest na rękach przez kolegę, obiegła potem cały świat.
Zamieszki przeniosły się też na inne czarne bantustany RPA, to znaczy terytoria zamieszkiwane wyłącznie przez ludność murzyńską. Nikt do końca nie oszacował liczby zabitych i rannych, bo szpitale odmawiały współpracy z policją. Protest młodzieży w dużym stopniu doprowadził i przyczyniły się jednak do późniejszych politycznych zmian w kraju. Teraz to dzień wolny od pracy.
W zeszłym roku w tym dniu zaplanowano drugi mecz gospodarzy mundialu z reprezentacją Urugwaju na stadionie Loftus Versfeld. Byłem na tym meczu ze swoim dobrym kolegą z Przeglądu Sportowego Piotrkiem Żelaznym.
„Urusi” mocno zepsuli święto mieszkańcom Republiki Południowej Afryki, bo po dwóch golach Diego Forlana i trafieniu Alvaro Pereiry już w doliczonym czasie gry wygrali 3:0. Pozbawiło to „Bafana Bafana” szans na wyjście z grupy do dalszych rozgrywek.
Michał Zichlarz,
Afrykagola.pl