Nigeryjska Liga

afryka.org Wiadomości Sport Nigeryjska Liga

Nigeria powszechnie kojarzona jest z wielkimi nazwiskami Nwanko Kanu i Jay-Jaya Okocha. Siła reprezentacji nie zawsze jednak szła w parze z rozgrywkami ligowymi. Słaba infrastruktura i brak pieniędzy przez lata skutecznie hamowały rozwój nigeryjskiej Premier League. Ostatnie sezony pokazały jednak, że z roku na rok dzieje się coraz lepiej. Szczególnie widać to na przykładzie najlepszych klubów, które powoli zaczynają odgrywać coraz większą rolę w Afryce.

Historia

Nigeryjczycy od najdawniejszych czasów kochali piłkę nożną. Uwielbienie dla tej dyscypliny sportu zaszczepili Brytyjczycy, którzy rządzili w najludniejszym kraju Afryki do roku 1960. Profesjonalne rozgrywki ruszyły jednak na długo przed tym wydarzeniem. Dokładnie w 1923 rozległ się pierwszy gwizdek na stadionie w Lagos. Liga Lagos State skupiała początkowo jedynie kilka zespołów, z których najlepszy okazał się Diamond FC. Z roku na rok rozgrywki przyciągały coraz większe zainteresowanie, by w 1931 roku liga posiadała już osiem zespołów. Dziewięć lat później do ligi dołączyło kolejnych siedem drużyn, które zaczęły rywalizować w turniejach typu „knock out” – Ikeja Cup, Zard Cup, Alakija Cup, War Memorial Cup, Association Cup. Natłok chętnych do gry w kolejnych latach był tak duży, że w 1945 roku podzielono ligę na trzy dywizje. Był to jednak ostatni sezon piłkarskich rozgrywek w nigeryjskiej metropolii. Na kolejne emocje Nigeryjczycy musieli czekać blisko 30 lat.

Debiutancki sezon Nigerian Premier League przypada na rok 1972. Pierwszym mistrzem kraju okazał się zespół Mighty Jets. Był to jednak jednorazowy sukces klubu z Jos. Kolejne lata stały bowiem pod znakiem braku stabilizacji miejscowych drużyn. Tytuł przechodził z rąk do rąk i tylko zespołowi Enugu Rangers udało się obronić ligowy prymat w roku 1975 i 1983. Wynik ten był jednak niczym wobec dominacji Iwuanyanwu Nationale. Klub z Owerri na przełomie lat 90-tych wygrał ligę aż cztery razy z rzędu i zapisał się w historii nigeryjskiej piłki, jako jeden z czterech, którym pięć razy udało się odnieść końcowy sukces. W elitarnym gronie znajduje się wspomniany zespół Enugu Rangers, Iwuanyanwu Nationale Owerri i Enyimba Aba FC. Choć ostatnim mistrzem Nigerii niespodziewanie został klub Kano Pillars, to początek XXI wieku zdecydowanie należy do Enyimba FC . Nigeryjska Chelsea Londyn jest sprawcą ogromnego postępu ligi i to głównie dzięki „Słoniom” zza chmur zaczęło wychodzić światło.

Szansa na lepsze jutro

Problemy finansowe są główną przyczyną słabości klubów w ostatnich latach. Powoli poprawia się infrastruktura, czego dowodem jest powierzenie Nigerii organizacji Mistrzostw Świata Juniorów do lat 17. Piękny narodowy stadion w Abudży i sukcesy na arenie międzynarodowej przyciągnęły nową rzeszę sponsorów. Największym z nich jest niewątpliwie sieć telekomunikacyjna Globacom. Firma należąca do Mike’a Adenunga Jr. Dociera do 18 milionów abonentów, z czego największa rzesza znajduje się w Afryce Zachodniej i na Bliskim Wschodzie. Nigeryjską Premier League wspiera od 2002 roku. Cztery lata później, za sumę 5,7 milionów dolarów, Globacom zostało sponsorem tytularnym rozgrywek. Wyniki współpracy były na tyle zadowalające, że telefonia komórkowa nie wahała się przedłużyć umowy o kolejny sezon. Wartość kontraktu wzrosła o 10%. Począwszy od 2002 roku Globacom zainwestowało w nigeryjską piłkę ponad 50 milionów dolarów, z czego blisko 19 milionów przekazano samej lidze. Finansowy zastrzyk zdopingował działaczy do stworzenia reform, mających na celu poprawę poziomu ligi. Utworzono dwie dywizje A i B, a następnie powstał projekt zmiany, który zbliżyłby formę rozgrywek do tych na Starym Kontynencie. W myśl nowych przepisów, Globacom Premier League startuje na początku jesieni, a kończy wiosną.

Pomimo podniesienia się poziomu ligi, wciąż pozostaje ona mało atrakcyjna dla adeptów piłki nożnej. Wielu piłkarzy na dorobku bez wahania wybiera oferty klubów z Sudanu i Tunezji. Przykłady Stephena Worgu, czy Enzewy Otorgu są jedynie kroplami w morzu młodych emigrantów. Trzeba mieć jednak nadzieję, że proceder ten wkrótce przestanie mieć miejsca. Zawodnicy jeśli będą wyjeżdżać z kraju, to jedynie na rzecz silnych lig na Starym Kontynencie.

Maciek Bartoś

 Dokument bez tytułu