Mubarakowie na wojnie futbolowej

afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej Mubarakowie na wojnie futbolowej

Ostatnia wojna egipsko-algierska, i to nie byle jaki konflikt, bo wojna futbolowa, wygasa. W czasie jej szczytowego momentu w Egipcie stały się jednak rzeczy, o których nie można było pomyśleć w warunkach futbolowego pokoju.

Egipt jest rządzony przez Hosniego Mubaraka i jego otoczenie. Jednak rządy Mubaraka demokratyczne nie są, kryje się za nimi niechęć islamistów, a z drugiej strony Mubarak nie radzi sobie z wyprowadzeniem kraju na ekonomiczną prostą. W tych warunkach niełatwo jest być przywódcą mas, a sam Mubarak konsekwentnie unika masowych spotkań z udziałem przypadkowych przechodniów. Szykuje też w końcu swojego następcę, którym będzie nie kto inny, chociaż wciąż nieoficjalnie, tylko jego syn. I pewnie tak obaj, ojciec z synem siedzieliby cicho do czasów sukcesji, gdyby nie prezent, który sprawili egipskim władzom piłkarscy kibice.

Mecze, które miały zadecydować o tym, kto przejdzie kwalifikacyjne sito w drodze do Angoli i RPA, okazały się krwawą jatką. Na przeciwników z boiska leciały ciężkie przedmioty, ciężko raniąc i wzniecając wojnę futbolową. W odpowiedzi na egipską agresję na algierski zespół, algierscy kibice w swojej ojczyźnie ruszyli palić i niszczyć wszystko co egipskie. Wymiana ciosów trwała.

Algierczycy są zbrodniarzami i nie potrafią żyć bez zabijania – grzmiała egipska prasa. Algierczycy nie są prawdziwymi Arabami i muzułmanami – wtórowała im egipska telewizja. W tej sytuacji ojciec i syn wysłali w swoim imieniu dodatkowego herolda, który w jak najbardziej widoczny sposób miał pokazać, że klan Mubaraków stoi po stronie narodu. Celowo nie wieścił tego syn Gamal, namaszczony na następcę Mubaraka, lecz Alaa, mniej znany, pozostający w cieniu biznesmen, jeden z dwóch synów prezydenta. I co takiego powiedział:

Wezwał on Egipt do stawienia czoła algierskiemu terrorowi i wrogości. Nie możemy tak tego zostawić – apelował – kiedy naruszasz moją godność, uderzę w samoobronie. Można to odczytać jako wypowiedzenie wojny.

Wojna futbolowa przyniosła Mubarakowi same korzyści. Nie dość, że wysłał syna do mediów, aby głośno krzyczał, to na chwilę społeczeństwo, które w 40 procentach zarabia mniej niż 2 dolary dziennie i żyje w trudnych warunkach, zapomniało o codziennych problemach i ruszyło na wojnę. Wojnę przegraną, bo ostatecznie to Algieria pokonała Egipt. Pozostanie jednak w Egipcjanach chęć odwetu. Dla kibiców wojna się jeszcze nie skończyła. A kiedy się skończy Mubarakowie będą musieli znowu czekać na swoje pięć minut z narodem.

ostro

 Dokument bez tytułu