Rząd Mauretanii obiecał, że do końca roku nowe dokumenty tożsamości dostaną tysiące repatriantów, którzy opuścili swój kraj i osiedlili się w Mali i Senegalu po fali czystek etnicznych na początku lat 90-tych.
„Bez dokumentów nie mogę opuścić obozu, bo nie przejdę posterunków policji, która kontroluje ruch” – tłumaczy Abdoulaye Samba Sow, który przewodzi jednej z 34 tymczasowych kolonii namiotów, w których żyją mauretańscy repatrianci. „Czekaliśmy ponad 20 lat tylko po to, by nadal tu siedzieć w namiotach, ciągle uważani za uchodźców, już od 8 miesięcy. W sumie mogłem zostać w Senegalu – tam miałem chociaż więcej bydła, bieżącą wodę i mogłem się swobodnie poruszać po kraju. Jeśli rząd Mauretanii ni przyzna mi legalnego statusu, nie będę nawet mógł pracować, to już raczej wolę wracać do Senegalu. Ale jesteśmy Mauretańczykami i mamy prawo, żeby traktowano nas odpowiednio”.
Według UNHCR od stycznia tego roku ponad 5 tysięcy osób zostało przetransportowanych z powrotem do Mauretanii z Senegalu w konwojach ONZ, a według międzynarodowych porozumień osoby te powinny w ciągu 3 miesięcy otrzymać dokumenty potwierdzające obywatelstwo i prawo pobytu. Niestety dokumenty nie są wydawane, repatrianci przebywają w tymczasowych obozach na granicy, bez podstawowych wygód, możliwości pracy czy nauki.
Powołany w sierpniu rząd Mauretanii za opóźnienie oskarża poprzednią ekipę i obiecuję, że repatrianci dostaną stosowne dokumenty przed końcem roku. Chodzi przecież nie tylko o zwrócenie tym ludziom dóbr, które stracili, ale przede wszystkim godności i obywatelstwa kraju, w którym się urodzili.
maru, IRIN