Mybell Ngomba jest jedną z tysięcy mieszkanek północnego Malawi, które straciły dach nad głową w wyniku serii trzęsień, jakie miały tam miejsce w grudniu ubiegłego roku. Ponad 4600 domów zostało zniszczonych, a mieszkające w nich rodziny pilnie potrzebują pomocy. Najważniejsze jest teraz zapewnienie im, choćby tymczasowego, dachu nad głową, ponieważ obozy dla poszkodowanych są przepełnione.
“Mój dom był jednym z wielu w naszej wiosce, które się zawaliły. Wybudowaliśmy go zaledwie 3 miesiące temu, ale teraz została z niego tylko kupa gruzów. Trzęsienie ziemi było dla wielu z nas wielkim zaskoczeniem. Spaliśmy, gdy nadeszła pierwsza fala wstrząsów. Po niej wiele domów, w tym mój, popękało. Nie wierzyliśmy jednak, że ostatecznie się zawalą – -niestety, kolejne wstrząsy były silniejsze i w końcu domy legły w gruzach.
Teraz żyję w tymczasowej chacie krytej słomą. Jest naprawdę ciężko. Straciliśmy większość naszego dobytku. Jestem wdową i opiekuję się sześciorgiem wnuków. Powinnam teraz uprawiać nasze małe poletko, ale nie mogę, bo każdego dnia walczymy o przetrwanie. Większość rodzin sypia na zewnątrz – boją się, że ziemia znowu się zatrzęsie. Ludzie potrzebują wszystkiego – od jedzenia do materiałów budowlanych potrzebnych do naprawy domów.
Jedyna pomoc, jaką dotychczas otrzymałam, to 20 metrów cienkiej folii, co ledwie wystarczyło mi na pokrycie dachu naszego szałasu. A teraz jest pora deszczowa, więc wyobraźcie sobie, co się dzieje w środku szałasu, gdy zaczyna lać deszcz. Przede wszystkim powinni dostarczyć nam grubą folię, porządne namioty, no i żywność: olej, fasolę, ryż i kukurydzę. Potrzebujemy też dostaw pitnej wody. Teraz jest w okolicy tylko kilka studni, z których możemy korzystać. Ryzykujemy więc wybuch cholery. Rząd coś szybko musi zrobić, żeby nam pomóc!”
maru, IRIN