Co najmniej 28 osób zginęło w weekend, w stolicy Madagaskaru, Antananarywie. Zastrzeleni demonstrowali przeciwko władzy obecnego prezydenta. Manifestacja miała pokojowy charakter, co nie zapobiegło rozlewowi krwi.
Tłum ruszył na pałac prezydenta Marca Ravalomanana, oskarżonego o dyktatorski styl sprawowania władzy. Marsz demonstrantów rozpoczął się od przemówienia burmistrza stolicy i głównego rywala Ravalomanana, Andry’ego Rajoelina. To Rajoelina stoi na czele protestu przeciwko obecnemu prezydentowi. Bunt rozpoczął się już w styczniu br. Doszło już kilkakrotnie do zamieszek na ulicach Antananarywy, w których zginęło kilkadziesiąt osób.
Tym razem też nie obyło się bez ofiar. Żołnierze strzegący pałacu prezydenta otworzyli ogień. Zginęło 25 osób, a ponad 170 zostało rannych. Ravalomanana obwinił Rajoelina za śmierć demonstrantów. Jednak Rajoelina nie ustępuje i nadal wzywa Ravalomanana do rezygnacji z fotelu prezydenta. Już wcześniej ogłosił, że staje na czele rządu tymczasowego, który będzie sprawował kontrolę nad krajem do czasu nowych wyborów prezydenckich w 2011 roku. Ravalomanana nie uznał nowej władzy i nadal jest prezydentem.
Rajoelina ogłosił, że walka będzie trwała nadal. Dopóki Ravalomanana nie ustąpi z urzędu.