Maciek donosi: Rodezyjskie Halloween

afryka.org Wiadomości Maciek donosi: Rodezyjskie Halloween

Dostałem zaproszenie na zaduszkowe party. Teraz mówią o tym halloween. Dziwny pomysł. Ale żyjemy w takich amerykańskich czasach w Afryce i trzeba się u-duchowić.

Nie było strasznie. Raczej trochę żenująco. Pierwsza impreza biała, rodezyjska. Jakaś przemożna moc każe tym ludziom tańczyć na gruzach własnego życia. Bez oceniania. Patrząc z boku – nie wiadomo czy się śmiać czy płakać.

“Nie damy sie! Jeszcze trochę wytrzymamy i będzie dobrze!”
“Zakładamy zespół. Koniecznie przywieź gitarę. Pogramy na weselach – jakoś trzeba przeżyć ciężkie czasy!”

Na drugim końcu miasta, nad basenem czarno-biała młodzież, elita i przyszłość narodu. Tematy rozmów – szkoda gadać. Nikt nie planuje pomarańczowej rewolucji. Ani żadnej innej…

„ Słyszałeś, obcinają kolejne trze zera.”
„I kogo to obchodzi? Cieple piwo???”

Młodzi są. Rodzice kupią bilet do jak-najdalej-stąd…

Strasznie zrobiło sie dopiero rano. Pielęgniarka z Anglii opowiada o swojej pracy w Bulawayo:

Według najgorszych przypuszczeń do 25 tysięcy nowych chorych dziennie. Epidemia cholery dosłownie wybucha. Bo widzisz, ścieki z miasta idą do czterech zalewów – z których … miasto bierze wodę do picia. Żadnych chemikaliów do oczyszczania nie używają. Nie maja kasy. Kiedy zaczną sie deszcze…

I wróciłem na wieś z wielką głową. Na wsi normalnie – nikt już nie liczy obciętych zer zim-dolara, bo używa sie w 90 procentach transakcji randów. A wodę pijemy ze studni. Ciepłą wodę! Bo jest gorąco.

Maciek z Zimbabwe

 Dokument bez tytułu