Pracują, ale ich nie ma. Według oficjalnych dokumentów są na rządowej liście płac. Ich liczba sięga siedmiu tysięcy. O kim mowa? O liberyjskich „urzędnikach-duchach."
Na ich ślad wpadły władze Liberii, kiedy dokonały kontroli swoich pracowników. Okazało się, że każdego roku fikcyjni urzędnicy kosztują liberyjskich podatników ponad dwa miliony dolarów amerykańskich.
Agenda rządowa zajmująca się służbą cywilną usunęła już wszystkie fałszywe nazwiska, które znalazły się na liście płac. Teraz pracuje nad wprowadzeniem biometrycznego systemu identyfikacji zatrudnionych osób.
Liberia to kraj, w którym dokonuje się wiele zmian. Po 14 latach wojny domowej, władzę w tym kraju objęła pierwsza w dziejach Afryki kobieta-prezydent, Ellen Johnson Sirleaf. Jednym z jej postulatów było usprawnienie działania urzędów i walka z korupcją.
(lumi)