Niespełna dwa tygodnie zostały do początku eliminacji do kolejnego Pucharu Narodów Afryki, który w styczniu 2012 roku odbędzie się na stadionach Gabonu i Gwinei Równikowej. W wielu federacjach trwają gorączkowe przygotowania do pierwszych meczów. Kończy się też rekrutacja trenerów selekcjonerów.
Jedni stawiają na nowe twarze, jak na przykład Kamerun i Zambia, gdzie zatrudniono odpowiednio Hiszpana Javiera Clemente czy Włocha Dario Bonettiego. Inni z kolei stawiają na doświadczenie. Tak postąpili na przykład działacze w Demokratycznej Republice Konga. Postawiono tam na Francuza Roberta Nouzaret.
Dla wielu pierwsze zetknięcie się z Afryką przynosi duży szok, nie mówiąc już o pracy tam, gdzie realia są zupełnie inne niż w Europie czy Ameryce. Często zatrudnienie szkoleniowca z doświadczeniem na Czarnym Lądzie bardziej się opłaca niż danie pracy nowemu przybyszowi, jak na przykład Clemente czy Bonnetti. Nic nie ujmując tym szkoleniowcom, to jednak warto zawczasu wiedzieć jakie zwyczaje panują w Afryce i czego można się spodziewać.
Najlepiej obrazują to wspomnienia Krzysztofa Zięcika. Ten polski piłkarz, a potem trener od lat mieszkający we Francji, przez kilkanaście miesięcy współpracował razem z Robertem Nouzaret, kiedy Francuz prowadził reprezentację Gwinei. Miałem się okazję z nimi spotkać przy okazji PNA w Ghanie dwa lata temu.
– Przed meczem z Gambią w eliminacjach Pucharu Narodów Afryki, który graliśmy na wyjeździe, chciano nas wpuścić do szatni, w której nie było okien, tylko kraty, a tuż za nimi pełno głośnych i natarczywych kibiców gospodarzy. Trener Nouzaret, który sporo już przeszedł w Afryce, przewidział jednak taki rozwój wypadków. Przebraliśmy sie w hotelu i prosto stamtąd, bez udawania się do „szatni”, wyszliśmy na boisko – wspominał Zięcik.
No cóż, trenerowi Clemente i Bonettiemu pozostaje życzyć, żeby w swojej pracy na Czarnym Lądzie nie przeżywali podobnych przygód.
Michał Zichlarz,
afrykagola.pl