Dziś mają zapaść decyzje w sprawie politycznego porozumienia w Kenii. Obie strony powyborczego kryzysu, który trwa od grudniowych wyborów prezydenckich w tym kraju, omówiły już większość kwestii spornych.
Informację o tym, że „widać światełko w tunelu kenijskich negocjacji” przekazał pełniący rolę mediatora, Kofi Annan. Jeżeli uwierzyć zapowiedziom Annana, wkrótce powinien zakończyć się konflikt pomiędzy prezydentem Mwai Kibaki'm a przewodniczącym opozycji, Raila Odinga.
Rozpoczął się on po ogłoszeniu rezultatów głosowania, w którym oficjalnie miał wygrać Kibaki. Problem w tym, że zwycięstwo ogłosił również Odinga, oskarżając rywala o sfałszowanie wyborczych wyników. Na konflikt polityczny, nałożył się również konflikt etniczny. Kibaki jest kandydatem ludu Kikuju, zaś Odinga reprezentuje interesy ludów Kalenjin i Luo. Doszło do powyborczych zamieszek, które pochłonęły życie ponad 1000 osób.
Dopiero po miesiącu udało się wygasić kenijski konflikt. Jednak wciąż nie było zgody między prezydentem a opozycją. Teraz rozmowy dotyczą podziału władzy. Opozycja nie chce, aby Kibaki miał tak duży wpływ na pracę i obsadę rządu. Domaga się powołania urzędu premiera, którym zostałby Odinga, równoważąc wpływy swojego przeciwnika. Zagroziła nawet w środę kolejnymi protestami, jeżeli prezydent nie zgodzi się na ustępstwa. A takie demonstracje mogłyby doprowadzić do wybuchu nowej fali aktów przemocy. I to jest całkiem prawdopodobny scenariusz – ostrzegają eksperci monitorujący rozwój wydarzeń w Kenii.
(lumi)