Niezwykle utalentowany, ale mający problemy wychowawcze. Kalu Uche, niegdyś gwiazda Wisły Kraków, podbija hiszpańskie boiska i przy okazji staje się coraz ważniejszym ogniwem Super Eagles.
Kalu Uche zaczynał karierę w najlepszym klubie Nigerii – Enyimbie Abie. Jego potencjał szybko został dostrzeżony i już w 2000 roku Kalu znalazł się w Barcelonie. Espanyol nie był jednak wymarzonym dla niego miejscem. Od razu trafił do rezerw, z których wyciągnął do dopiero Franciszek Smuda. Błyskotliwy Nigeryjczyk szybko zaskarbił sobie sympatię krakowskich kibiców. W ich pamięci szczególnie zapisał się mecz z Lazio Rzym, kiedy to właśnie Uche przedryblował włoską obronę i z dziecinną łatwością zdobył bramkę. Po tym pamiętnym sezonie, Wisła zamierzała oprzeć grę w pomocy właśnie na blondwłosym skrzydłowym. Ten jednak mamiony ofertą z Ajaxu Amsterdam odmówił wyjazdu na zgrupowanie i zażądał transferu. Właściciele klub zareagowali na to dyskwalifikacją. W tamtym okresie Uche poświecił się obozom reprezentacji i dzięki temu miał okazję zadebiutować w kadrze narodowej. Po półrocznej przerwie Kalu wrócił pod Wawel i podpisał nową umowę. Miało to zwiastować przełom. I rzeczywiście pierwsze wiosenne występy na to wskazywały. Problem pojawił się po odpadnięciu z kwalifikacji Ligi Mistrzów, kiedy to ofertę złożyło Bordeaux. Uche nie pytał się działaczy o zgodę na wyjazd, tylko po prostu wyleciał do Francji na testy medyczne. Wisła nie miała w tamtej sytuacji wyboru – zdecydowała się na wypożyczenie. Nigeryjczyk nie może jednak pobytu na zachodzie Francji zaliczyć do udanych. Był powolny i zatracił swe walory – drybling i błyskotliwość. Po roku Uche powrócił do Wisły i rozegrał dwa mecze przeciwko Panathinaikosowi Ateny. W rewanżu Kalu ewidentnie odpuszczał rywalom, czym dał do zrozumienia, że gra w Polsce mu się po prostu nie widzi. W ostatnim dniu okna transferowego 2005 został sprzedany drugoligowej wówczas Almerii.
W słonecznej Hiszpanii, Uche zaczął grać na swoim poziomie. W krótkim czasie wyciągnął klub z drugiej ligi i godną siebie renomę. Po golach przeciwko Realowi Madryt i FC Barcelonie, stał się niekwestionowanym liderem swojego zespołu. Zaczął również otrzymywać powołania do kadry. Na swoim koncie zgromadził 8 występów. Raz udało mu się pokonać bramkarza rywali – w meczu z Austrią 28 maja 2008 roku.