Czterech etiopskich dziennikarzy nie mogło ukryć swojego zdziwienia, kiedy zobaczyli, że 20-letnia gospodarka postkomunistycznego kraju może wyglądać tak dobrze. W samochodzie, który wyjeżdżał z okolic warszawskiego lotniska, ich przewodnik, Jolanta Postrzygacz, powiedziała im: „Zawsze dziękuję Janowi Pawłowi, kiedy jadę tą ulicą. Nie jest tak dziurawa jak wiele naszych dróg, ponieważ była specjalnie wyremontowana parę lat temu z okazji wizyty Papieża.” Kirubel Tadesse wyjaśnia jak Polsce w postkomunistycznej erze udało się pozostać zjednoczonym krajem z silną gospodarką.
Turyści, zwłaszcza ci z Etiopii, mogą nie zauważyć czym różni się ta ulica od tych w innych częściach Warszawy. Jest to jedna z tych rzeczy, która opisuję Polskę, jako kraj byłego bloku komunistycznego.
Dla dawnych mikroprzedsiębiorców, jak Jeremi Mordasewicz, którzy dziś stoją za wielomiliardowymi inwestycjami, wszystko zaczęło się w 1989 roku. Jeszcze dwie dekady temu polska gospodarka dała się zdefiniować w zaledwie dwóch podpunktach: ciężki przemysł i zacofane rolnictwo.
W późnych latach ’80 Polska była nieomalże jak dzisiejsze Zimbabwe, z inflacją sięgającą paruset procent i sklepami, które albo były zamykane albo ubogo zaopatrzone w niskiej jakości towary rodzimych producentów. Był to rezultat państwowej, odgórnie planowanej, komunistycznej gospodarki, gdzie indywidualne prawo własności, kreatywność i wysiłek były w odwrocie. W obliczu takiej sytuacji, narodowa produkcja sięgnęła dna a gospodarkę dzieliły sekundy od zupełnego upadku.
„W jednym z projektów, który wpisywał się w politykę gospodarczą państwa, byłem nadzorcą budowlanym. Widziałem pracowników, którzy pili i przychodzili nie do pracy, lecz jedynie po odbiór wynagrodzenia. Nie mogłem ich zwolnić lub zmienić czegokolwiek w tej sytuacji” – relacjonuje inżynier Mordasewicz. – „Doszło do tego, że dyscyplina pracowników nieomalże nie istniała a przychody były niezwykle małe.”
W 1989 inflacja sięgnęła 700% a dług zagraniczny powiększył się o miliardy dolarów – nadszedł czas kiedy Polacy powiedzieli „dość”. Polska gospodarka kierowana przez ówczesnego ministra finansów Leszka Balcerowicza przeszła w 1990 roku tzw. „terapię szokową”. Metoda ta polegała na szybko wprowadzanych środkach, takich jak, uwolnienie cen spod kontroli państwa, prywatyzacja gospodarki i stworzenie wolnego rynku.
Polska nie posiadała żadnych wyjątkowo cennych zasobów naturalnych, które mogłyby jej pomóc w transformacji. Nawet dziś, kraj ten importuje wiele towarów, głównie z Unii Europejskiej. Jednakże Polacy posiadali wielki potencjał intelektualny, który był gotowy wznieść naród o kolejny szczebel. Prawie 40-milionowe społeczeństwo udowodniło, że jest największym skarbem Polski.
Obecnie, ze wskaźnikiem urodzin sięgającym zaledwie 0,3%, większa część populacji jest produktywna a wszystkie sektory gospodarki w ciągu ostatnich 20 lat znacznie się rozwinęły.
W ciągu ostatnich 10 lat rząd z sukcesem zakończył prywatyzację państwowych przedsiębiorstw. Według inżyniera Mordasewicza, który jest obecnie doradcą w jednym z największych polskich stowarzyszeń prywatnych przedsiębiorców, prywatyzacja pozwoliła osiągnąć niespotykaną wcześniej produktywność polskiego przemysłu. Wystarczyło sprywatyzować sektor finansowy a we wczesnych latach ’90 na nowo ruszyła giełda papierów wartościowych.
Dla osób odwiedzających Polskę zaskakujące jest to, że sklepy nie akceptują dolarów i euro.
W ostatnim tygodniu 1 euro kosztowało 3,4 złotego (waluta obowiązująca w Polsce) a 1 dolar 2,2 złotego. W Polsce, podobnie jak na rynku etiopskim, wartość dolara spada pod koniec każdego tygodnia.
Fakt, że Polska nie przystąpiła jeszcze do strefy euro i w obrocie detalicznym obce waluty nie są akceptowane można uznać za sukces. Przez wiele lat przed 1989 Polacy zwykli trzymać swoje oszczędności w dolarach. Taki proceder należy teraz do przeszłości, dzięki dewaluacji i reformie sektora bankowego, w którym większość udziałów mają teraz inwestorzy zagraniczni. Sektor bankowy napędzany był przez prywatne przedsiębiorstwa, których liczbę w 1989 roku szacuje się na 1,75 miliona, natomiast dziś wzrosła ona do 3 milionów. Sektor prywatny ma obecnie 71% udziału w polskim PKB i co najważniejsze zatrudnione jest w nim ponad 70% aktywnych zawodowo Polaków. Wydaje się, że polski ekonomiczny boom nie ma końca. W polskiej stolicy, Warszawie, większość drapaczy chmur ma mniej niż dwa, trzy lata. Obrazuje to fakt ciągłego rozwoju budownictwa w tym kraju.
Inwestycje zagraniczne są kolejnym powodem nieustannego polepszania się sytuacji gospodarczej kraju. Inwestycje te zaczęły napływać do Polski w roku 1994 i po ponad 10 latach krajowa gospodarka cieszy się 84 miliardami dolarów obcego kapitału. Większość inwestycji energetycznych pochodzi z Unii Europejskiej a France Telecom jest jednym z czołowych inwestorów. Pomimo obaw szarych obywateli, biznesmeni z nadzieją czekają na wejście do strefy euro. Agnieszka Salamonczyk z Polskiej Izby Handlu wyjaśnia dziennikarzom, że pośród członków organizacji, w której pracuje zainteresowanie wejściem do strefy stale wzrasta. „Inflacja nie powinna być powodem do obaw” – radzi Agnieszka. – „Oczywiście ceny produktów codziennego użytku mogą wzrosnąć, ale ta zmiana nie będzie odczuwalna po wzroście przychodów.”
Dla Polek takich jak Anna Minczewska, która spędziła ponad 26 lat w pracy, obecna tendencja do tak silnej koncentracji na edukacji, rozwoju i karierze jest niepokojąca. Anna i wiele innych kobiet ma synów i córki, którzy co raz częściej decydują się pozostać singlem do czasu, gdy założą własną firmę. Liczba niezamężnych kobiet wzrosła z 5% w 1990 roku do 20% w 2008.
Kirubel Tadesse
„The Capital”, Etiopia
Tłum. Piotrek Chmielewski