Ewa z Zanzibaru: Ramadan

afryka.org Czytelnia Poznaj Afrykę! Ewa z Zanzibaru: Ramadan

Wczesną jesienią, uzbrojona w tom poezji Dereka Walcott’a, genialnego piewcy wysp naszego świata, zamieszkałam w Afryce – a raczej na jej skrawku o dźwięcznie brzmiącej nazwie Zanzibar. Prosto z końca polskiego lata trafiłam na początek zanzibarskiej wiosny – szczęśliwej w tym roku i świętej ze względu na rozpoczynający się 1 września ramadan.

w samolocie

Świąteczną i pobożną atmosferę czuło się już w samolocie – zmieniałam kontynenty na pokładzie Quatar Airlines, które – podobnie jak wszystkie bliskowschodnie linie – na bieżąco informują pasażerów o pozycji samolotu względem Mekki. Tę świętobliwą topografię miałam już opanowaną. Zdziwiłam sie jednak, gdy na chwilę przed śródlądowaniem w Doha, stolicy Kataru, wraz ze zwyczajowymi informacjami o pogodzie, temperaturze i czasie, stewardesa zakomunikowała prośbę (nakaz?) o nie picie i nie jedzenie w miejscach publicznych. Pewnie, żeby nie rozpraszać poszczących wiernych. Takich na przykład jak mój potężny muzułmański sąsiad, który podczas lotu uprzejmie odmawiał napojów i posiłków. Ale ja jadłam. I piłam. W górze obowiązują inne prawa niż na dole.

afryka w ciągłym ruchu

Kto był w Afryce choć raz, ten wie, że od rana do wieczora jej ulice, ścieżki i szosy wypełniają rzeki ludzi sunących przed siebie. Pieszo lub na rowerach trzymają się dość nieściśle postrzępionych i niewidocznych z perspektywy białego kierowcy poboczy. Idzie się do sąsiedniej wioski, do pobliskiego miasteczka, jedzie na duży targ w wielkim mieście, do szpitala, do urzędu lub do zamożnej rodziny. Zawsze jest coś do załatwienia. Obgadania. Kupienia. Sprzedania. Naprawienia. Uczczenia. Opłakania. Wzięcia. Oddania. Ramadan w muzułamńskiej Afryce powoduje, że ruchliwe ulice powolnieją, żeby o zmierzchu wyludnić się zupełnie.

Również drogi Zanzibaru, niedużej wyspy położonej u wybrzeży Tanzanii, siedem stopni pod równikiem, są oblegane niemal przez cały rok. Wyjątkiem od nieprzerwanego chodzenia, jeżdżenia i załatwiania przytłaczających spraw ziemskich jest święty czas ramadanu, a szczególnie godzina lub dwie każdego wieczora tuż po zachodzie słońca.

Ramadan, dziewiąty miesiąc muzułmańskiego kalendarza, to czas, kiedy wszystkie wrota raju stoją otworem, a wszystkie bramy piekieł zamknięte są na głucho (więc chyba dobrze jest wtedy umierać). To w dziewiątym miesiącu archanioł Gabriel objawił Mahometowi pierwsze wersety Koranu. Od świtu do zmierzchu muzułmanie nie jedzą i nie piją. Dzięki postowi chronią się przed karą Allaha. Ciężarne, karmiące, podróżujący, dzieci i chorzy psychicznie nie poszczą. Każde dobro, jakie uczyni się podczas ramadanu, będzie zwielokrotnione na sądzie ostatecznym. Stąd wszyscy żebracy i biedni czerpią z ramadanu największe korzyści w skali roku – nikt nie odmawia im jałmużny ani pomocy.

dużo o zachodzie słońca

Moment, w którym czerwona kula słońca dotyka oceanu, a niebo szarzeje obok, jest sygnałem dla wypatrujących końca dnia muzułmanów, aby – po wzięciu oczyszczającej z trudów kapieli i przebraniu w świeżą galabiję – udać się do najbliższego (lub wybranego) meczetu. Kto nie ma szczęścia samodzielnie obserwować ruchu ziemi wokół planet siedząc na brzegu oceanu, temu zachód słońca oznajmią muezini, którzy dokładnie wtedy, gdy słońce znika pod oceanem, uderzają w megafony i zwołują wiernych do świątyń. Wtedy na ulicach panuje szał – wszyscy mężczyźni pędzą do meczetu na krótką modlitwę i błogosławieństwo jedzenia i picia. Potem szał jest jeszcze większy, bo wszyscy – na rowerach, skuterach, motorach, wózkach zaprzęgniętych w osiołki, w daladalach, w suzuki i w toyotach – pędzą do domów na ucztę, która nazywa się iftar (uczta przed świtem to suhoor). I w tym czasie, w czasie spożywania wielkiego radosnego posiłku, ulice są puste – co wydaje się niemożliwe i trudne do uwierzenia dla kogoś, kto był w Afryce choć raz. Każdego dnia ramadanu, przez trzydzieści dni w roku, wieczorem, ulice islamskiej Afryki stają się puste. I ciche. Jak w Polsce pustoszeją raz w roku, podczas wieczerzy wigilijnej. My, poszcząc, czekamy na pierwszą gwiazdkę. Czytamy fragment Biblii i jemy. Dwanaście potraw. Raz w roku. Oni, poszcząc w rytm słońca, czekają aż ono się schowa. Słuchają, co mówi Koran. Myją ręce (tymi rękoma nie mogą dotykać żadnej kobiety poza własną żoną, dlatego będąc kobietą, nie należy witać się ze znajomymi Zanzibarczykami uściskiem dłoni tuż po zmroku w ramadanie). Przez chwilę walczą z prądem, który pod wpływem nagłego i masowego użycia, nie wytrzymuje napięcia. Nic dziwnego, cały Zanzibar włącza światło i wiatraki o tej samej porze. W blasku lamp, świec lub latarek siadają na podłodze wokół rozstawionych przez kobiety dań. Najpierw piją. Pragnienie najbardziej daje im się we znaki w ciągu upalnych dni. Woda i soki z lodem z zielonego mango i z limonek. Potem jedzą. Wyłącznie prawą ręką. Banany gotowane w mleku kokosowym z mięsem i pilipili. Pieczone kurczaki. Soczewicę. Słodkie pieczone ziemniaki. Kotlety ziemniaczane z mielonym mięsem w środku. Mięso w sosie. A do tego wszystkiego ryż i czapati. Są też słodkości – małe pączuszki, migdałowy makaron z rodzynkami, sezmowe ciasteczka, daktyle, halua, zanzibarski przysmak. Herbata z mlekiem na koniec. I kawa z kardamonem w drobnych filiżankach. W domach, w których są dzieci, dorośli patrzą z radością na ich zabawę. W domach, gdzie dzieci są już dorosłe, toczą się poważne rozmowy.

wzruszenie pobożnością

Zastanawia mnie to, skąd muzułmanie czerpią wiarę i siłę do przestrzegania dość rygorystycznego postu. Jak udaje im się utrzymać tę świętość i żyć bogobojnie, tak blisko Allaha. Owszem, różnie bywa. Ale wszyscy muzułmanie, których znam: Mustafa, Salama, Ismail, Maulindi, Hidaya, Muhamed, Marion, Dula, Muna i wszyscy muzułamnie, których spotykam – kierowcy, sprzedawcy, mechanicy, informatycy itd., wszyscy – pościli.

Na kilka dni przed końcem ramadanu, robiłam pospieszne zakupy na targu w centrum Stone Town. Zapakowałam pełne kosze do auta i poszłam na spacer. Obok targu – miejsca wielkiego handlu warzywno-owocowo-rybno-mięsnego – stoi meczet. Jeden z wielu meczetów w zawiłych, tajemniczych i wąskich uliczkach miasta. Było późne popołudnie. Ludzi mało. Ktoś, kto byłby w ramadanowej Afryce po raz pierwszy, nie dostrzegłby różnicy w subtelnych ruchach ulicy. Wokół meczetu powoli ustawiali się parzący gorzką kawę wąsaci mężczyźni i różni drobni sprzedawcy przekąsek, a wśród siedzących całe dnie na kamiennych schodach starych, zmęczonych kobiet, spowitych w czarne suknie, zapanowało nieznaczne poruszenie. Nagle otworzyły się drzwi meczetu. Mężczyźni zakładając trochę gamoniowato buty i klapki, wysypywali się ze środka w jasnych galabijach, zmierzając wprost do straganów ze snackami i wprost do nalewaczy kawy. Przekąszali i pili na stojąco, rozmawiając ze sobą, spokojnie, bez gwałtowności. Z wysklepionymi ramionami i głowami zamkniętymi białymi okrągłymi czapkami. Czarne kobiety piły na siedząco, po drugiej stronie ulicy. Też bardzo spokojnie. Patrzyły na mnie, nie widząc. Była to jedna z najbardziej wzruszających scen w moim życiu. Ich pierwszy tego dnia, uświęcony, łyk i kęs.

garść dodatkowych informacji

Nałogowi palacze nie palą i nie żują tytoniu – po zachodzie słońca wypalają całą paczkę (ci bardziej nerwowi). Instruktorzy nurkowania nie schodzą pod wodę cały miesiąc – zanadto by się odwodnili. Nikt nie może też pływać w oceanie, bo mógłby zmoczyć usta wodą lub się nią zachłysnąć.

Kobiety wraz ze służącymi większość dnia przygotowują potrawy na wieczór i na przedświt.

Ostatnie dziesięć dni ramadanu to wielkie oczekiwanie na lejlat al-kadr, „noc uświęcającą”, która jest lepsza od tysiąca miesięcy. Na te dni najstarsi ludzie rodów z najodleglejszych zakątków wyspy (i lądu) zamieszkują z rodziną i mają nadzieję wspólnie przeżyć noc najwyższej łaski. O lejlat al-kadr pytałam Mustafę, próbując zrozumieć, czym jest ta noc, co daje, co umożliwia i – co najważniejsze – jak ją rozpoznać. Mustafa powiedział, że nigdy nie wiadomo, kiedy lejlat al-kadr nastaje. Dlatego trzeba zachować szczególną czujność i pobożność. I chwalić Pana. Żeby po Eid al fitr – dwudniowym święcie zamykającycm ramadan, móc w pełni łask wrócić do rzeczywistości.

oczekiwanie na księżyc

Ostatniego dnia ramadanu, wieczorem, wszyscy wypatrują choćby rożka księżyca na niebie. Jeśli się pokaże, ludzie na chwilę oszaleją i zacznie się Eid al – fitr. Święto. Fiesta, tańce, hulanki, ucztowanie. Dzieci dostaną pieniądze i słodycze. Kobiety i dziewczynki ubiorą się w najpiękniejsze stroje, umalują się, wytatuują henną, wyprostują lub zaplotą włosy. Pokażą wspaniałe ciała. Mężczyźni staną się ich cieniami – stróżami. Zamkną się sklepy, warsztaty i urzędy. Otworzą afrykańskie dyskoteki z muzyką, o jakiej biali mogą tylko śnić. Jeśli zaś księżyc tego dnia nie powróci z nowiu, co na przykład zdarzyło się rok temu, niechybnie powróci jutro, a Eid al – fitr opóźni się o jeden dzień. W piśmie za szkoły syna przeczytałam:

„Dear parents,

If the moon is not seen on Tuesday evening the school will be open on Wednesday and closed on Thursday and Friday.

If the moon is seen on Tuesday the school will be closed on Wednesday and Thursday and open on Friday.

I wish you all a happy Eid…”

Czekaniu towarzyszą ogromne emocje, ogromne wzruszenia i ogromna moc.

koniec i początek

Księżyc pojawił się nad zatoką Stone Town. Słońce dopiero co schowało się (zalane stłumioną czerwienią gorącego dnia) po drugiej stronie nieba. Było zielonkawo, szarawo, wciąż bardzo jasno. Najpierw wysoko nad oceanem wystrzeliła wschodnia gwiazda. Szukałam więc oznak księżyca przy wysokiej gwieździe. Ale nie. Nic. Dopiero, gdy zebrani na brzegu mężczyźni w odświętnych galabijach zaczęli wyraźnie wskazywać wyciągniętymi przed siebie ramionami drobną fałdkę na błękicie bliżej ziemi – i ja zobaczyłam. Najcieńszy paznokieć księżyca, jaki kiedykolwiek w życiu widziałam.

Błyskały flesze tanich aparatów, telefony komórkowe klikały na około. Wierni mają dowód – pokażą żonom i dzieciom. Księżyc wrócił, koniec ramadanu. Let’s celebrate Eid al – fitr. Niebo znów jest trudno osiągalne, piekło znów otworzyło bramy. A Allach niezmiennie sprawiedliwy. Nowe życie czas zacząć.

Telefon męża brzęczał od rana niosąc esemesy z życzeniami (pisownia oryginalna):

„May Allah Bless you and your family and may this Eid al-fitr be most blisfull, mercyfull and filled with contentment. May Allah give us the vigor and need to carry on with all the ibadat we have executed during the holy month of Ramadhan. Eid Mubarak from Mustafa with family”

okazjonalny słowniczek suahili
mwezi – księżyc, nyota – gwiazda, jua – słońce, dunia – ziemia, mimi – ja, bahari – ocean, pwani – plaża, kupenda – kochać, malaya – dziwka, malayka – anioł, kuku – kurczak, dakika – minuta, sikuku – święto, umeme – prąd, kulala – spać …

madrugada ew

www.madrugada.blox.pl

 Dokument bez tytułu