Znamy już zwycięzcę gabońskich wyborów. Został nim Ali Ben Bongo, syn poprzedniego prezydenta, Omara Bongo, który zmarł w w tym roku.
Wygrana Bongo nie jest zaskoczeniem. Większość sondaży stawiała go w gronie faworytów. Mamy zatem kolejny przypadek prezydenckiej dynastii, gdzie władza dziedziczona jest z ojca na syna.
Ben Bongo zdobył ponad 41 procent głosów. Opozycja jest przekonana, że wynik byłby inny gdyby nie wpływy jakie ma zwycięzca w kraju. Zwycięstwo Bongo nie oznacza, że Gabończycy przyzwalają na funkcjonowanie prezydenckiej dynastii. Ci, którzy sprzeciwiają się Bongo są zepchnięci na polityczny margines.
Zaraz po ogłoszeniu wyborczych wyników na ulicach gabońskiej stolicy, Libreville, pojawili się żołnierze ze straży prezydenckiej, którzy zatrzymywali samochody i sprawdzali ich pasażerów. Jednak ryzyko zamieszek jest małe – twierdzą polityczni komentatorzy. Wszyscy są też zgodni co do tego, że Gabon czeka dożywotnia prezydentura Bena Bongo.
Spokojnie mogą spać zagraniczni inwestorzy. Ben Bongo nie zmieni swojego podejścia do zachodniczh firm inwestujących w Gabonie. Zmieni się tylko jedno – Bongo musi zacząć szukać innych niż ropa naftowa źródeł dochodów. Złoża ropy z czasem się skończą.
Wciąż też nie wiadomo czy Ben Bongo ujawni podział zysków z eksportu ropy naftowej. Już wcześniej oskarżono jego ojca o przywłaszczanie petrodolarów.
lumi