5 maja, Laurent Kavakuré, Minister Spraw Zagranicznych i Współpracy Międzynarodowej Burundi, odwiedził Addis Abebę, by spotkać się z przewodniczącą Komisji Unii Afrykańskiej dr Nkosazamą Dlamini-Zumą. Minister przekazał w imieniu prezydenta swojego kraju informacje na temat sytuacji w Burundi i przygotowań do przyszłorocznych wyborów prezydenckich.
Prezydent Pierre Nkurunkiza zapowiada, że dokona wszelkich starań, by wybory były w pełni wolne i sprawiedliwe oraz by przebiegły w spokoju. Zaprosił też przewodniczącą Komisji Unii Afrykańskiej do oficjalnych odwiedzin Burundi. Podczas spotkania minister informował o wysiłkach, jakie burundyjski rząd podejmuje w sprawie utrwalenia pokoju i pojednania między zamieszkującymi kraj grupami etnicznymi i przypomniał o wsparciu, jakie jego rząd okazuje prowadzonym przez Unię Afrykańską pokojowym misjom w różnych częściach kontynentu i w których biorą udział burundyjscy żołnierze i policjanci.
Przewodnicząca Komisji pochwaliła wysiłki burundyjskiego rządu prowadzone na rzecz utrzymania pokoju i jedności w kraju oraz zachęciła wszystkie siły polityczne Burundi do dalszego pokojowego działania i rozwiązywania wszelkich rodzących się konfliktów. Zapewniła też, że Unia Afrykańska wyśle do Burundi obserwatorów, którzy będą przyglądali się przygotowaniom do wyborów oraz samemu ich przebiegu, pilnując by respektowano postanowienia Afrykańskiej Karty Demokracji, Wyborów i Dobrych Rządów. Przyjęła również zaproszenie od prezydenta i obiecała, że wkrótce odwiedzi Burundi.
Ostatnie wybory prezydenckie w Burundi przebiegły w cieniu skandalu – Pierre Nkurunkiza był w nich jedynym kandydatem, po tym, gdy pozostałych sześciu kandydatów wycofało się zarzucając mu fałszowanie wyborów. Renate Weber, która przewodniczyła grupie obserwatorów wysłanych przez UE, pochwaliła wtedy organizację wyborów, ale wyraziła ubolewanie, że nie doszło do prawdziwego starcia wyborczego między kandydatami, a opozycja nie chciała uznać wyniku wyborczego, stwierdzając że konstytucja Burundi postanawia, że państwo jest demokracją wielopartyjną i skoro w wyborach wystartował ostatecznie tylko jeden kandydat, to wynik wyborów nie mógł być legalny.
Podczas tamtych wyborów jednym z kontrkandydatów Nkurunkizy miał być jego poprzednik na stanowisku prezydenta – Domitien Ndayizeye, który urząd sprawował w latach 2003-2005, a po przegranych wyborach został postawiony przed sądem za próbę zorganizowania zamachu stanu, został jednak uniewinniony.
W wyborach roku 2010 kandydować miał też Agathon Rwasa – lider Narodowego Frontu Wyzwolenia, głównej partii reprezentującej lud Hutu. Rwasa zasłynął z organizowania masakr, mordowania przeciwników i ciągłego narzekania, jaki to on jest prześladowany. W ramach tych rzekomych prześladowań nie kandydował w ostatnich burundyjskich wyborach, ponieważ – jak twierdził – musiał się ukrywać, by nie zostać aresztowanym. Jest to jego wersja, która nie do końca ma oparcie w rzeczywistości, gdyż prokuratura nie wydała żadnego nakazu aresztowania Rwasy. Warto zauważyć, że skandalem nie byłoby jego aresztowanie – większym skandalem jest to, że do niego jeszcze nie doszło. Agathon Rwasa i bojówki jego partii odpowiedzialni są m.in. za masakrę 152 Tutsi uciekających z Południowego Kiwu przed wojną, zabójstwo Michaela Courtneya – głównego przedstawiciela Kościoła katolickiego w Burundi, zatrzymanie jadącego z Kigali autobusu i zamordowanie wszystkich pasażerów, którzy nie wywodzili się z Hutu. Bojówki Narodowego Frontu Wyzwolenia używały w walkach setek żołnierzy-dzieci. We wrześniu 2006 roku zawarł z rządem rozejm. Nieoficjalnie mówi się, że zażądał dwunastu milionów dolarów w zamian za zaprzestania mordowania.
Rola prezydenta jest w Burundi dość istotna – jest to państwo z systemem prezydenckim, w którym głowa państwa jest też przewodniczącym parlamentu. Prezydent wybiera też dwóch wiceprezydentów i wybiera senatorów, którzy mają wspierać radę ministrów.
Daniel Kulhawiec