Botswana: Piłka w paski

afryka.org Wiadomości Sport Botswana: Piłka w paski

Botswana nie jest piłkarskim potentatem. Jeśli chodzi o sukcesy, to rubryka jest właściwie pusta. Słynnych piłkarzy, którzy zrobili międzynarodową karierę także nie odnotowano. A jednak Botswana to drużyna, której warto poświęcić trochę więcej uwagi niż innym reprezentacjom.

Naród kibiców

Przede wszystkim dlatego, że Botswańczycy to prawdziwie piłkarska nacja. Piłką żyje cały kraj, rozgrywki ligowe przyciągają tłumy kibiców, na mecze reprezentacji przybywają rzesze fanów, a na arenie lokalnej aż roi się od przeróżnych pucharów i turniejów. Wszystko to sprawia, że wokół piłki w Botswanie jest naprawdę wyjątkowa atmosfera. Aż chce się grać!

Ale początki nie były łatwe. W zasadzie można powiedzieć, że Zebry nie lubią grać na wyjeździe. Chociaż do Sudanu, który u siebie w Chartumie nie daje szans nawet faworytom, jest im ciągle daleko!

Taktyka Botswany jest z reguły prosta: Na wyjeździe próbować wywalczyć remisy ze słabszymi przeciwnikami, u siebie walczyć z nimi o zwycięstwa, bo ci lepsi i tak są poza zasięgiem. Jeśli chodzi o garść statystyk, to warto wspomnieć, że 11 lat musieli czekać kibice na pierwsze zwycięstwo Zebr w eliminacjach do Mistrzostw Świata. Z Pucharem Afryki rzecz miała się nieco lepiej, ale do awansu do finałów i tak zawsze brakowało kilku punktów. Nawet w rozgrywkach o południowoafrykański puchar COSAFA Cup Zebrom nie udało się dojść wyżej niż do ćwierćfinału.

Szansa przed jaką stanęli w tym roku piłkarze z Gaborone jest zgoła bezprecedensowa w botswańskiej piłce. Do końca eliminacji zostały zaledwie 2 mecze, a Zebry mają już za sobą oba spotkania z faworyzowanym Wybrzeżem Kości Słoniowej, więc o awans powalczą z rywalami do pokonania – Mozambikiem (u siebie) i Madagaskarem (na wyjeździe). Wszystko więc w nogach Zebr. Zła wiadomość jest taka, że to dopiero pierwsze sito eliminacyjne i żeby awansować do angolskich finałów trzeba jeszcze walczyć by nie zająć ostatniego miejsca w grupie w drugiej fazie eliminacji. Jednak przy odrobinie szczęścia cel ten będzie możliwy do osiągnięcia.

Lokalna liga i federacja

Wielką popularnością w kraju cieszy się lokalna liga zwana Mascom Premiership League. Najsłynniejsze drużyny to Township Rollers (9 tytułów mistrza), Botswana Defence Force (BDF XI – 8) oraz Gaborone United (5). Jednak aktualni mistrzowie kraju to Mochudi Centre Chiefs, którzy zdobyli mistrzostwo z druzgocącą przewagą ponad 20 punktów nad wicemistrzami. Nie przegrali w sezonie żadnego meczu, a zremisowali zaledwie 7 spotkań.

Nienajlepszą sławą wśród kibiców cieszy się Botswańska Federacja Piłkarska. Sprawą, która ostatnio budziła wiele emocji było zatrudnienie w 2006 roku angielskiego trenera Colwyna Rowe’a. Kibice zdecydowanie sprzeciwiali się tej propozycji, ponieważ trener Rowe nie miał specjalnego doświadczenia trenerskiego ani na Wyspach ani w Afryce. Nie było to nic osobistego, ale raczej sprzeciw wobec autorytarnych rządów Federacji. Niemniej, poprzez 2 lata swojej pracy Rowe udowodnił, że trenować potrafi, a drużyna pod jego przewodnictwem była o krok (no, może o dwa) od awansu do finałów Pucharu Narodów Afryki w 2008 roku, a także zanotowała najwyższą w historii pozycję w rankingu FIFA (95 – wrzesień 2007). Niemniej, trener został zwolniony po bezbramkowym remisie z Madagaskarem na początku nowych eliminacji. Zastąpił go Botswańczyk, Stanley Tshosane, który póki co radzi sobie całkiem nieźle.

Kibice nie mogą jednak darować Federacji, która nie dba o prawidłowy rozwój piłki nożnej w Botswanie. Brakuje futbolowej infrastruktury, boisk, zaplecza treningowego, a znaczący jest fakt, że żaden piłkarz z Botswany nie gra choćby w którymś ze słabszych klubów europejskich (nie licząc Joela Mogorosi, który występuje w II lidze cypryjskiej). Natomiast najlepszym piłkarzem jest bramkarz, Modiri Madumo, który właśnie przeszedł do egipskiego Haras El Hodood.

Nadzieją Botswany jest właśnie ich ojczysta liga. Cieszy się zainteresowaniem kibiców, lokalni trenerzy udowadniają, że potrafią poradzić sobie z prowadzeniem drużyn, sponsorzy chętnie obejmują patronat nad różnymi pucharami i turniejami, jak choćby Puchar Coca-Coli czy Orange Youth Cup lub Kabelano Charity Cup, organizowane przez telekomunikacyjnego giganta. Wiosnę zwiastują też młodzi piłkarze, którzy po ostatnim wyjazdowym zwycięstwie2:0 nad Gabonem, są o krok od awansu do kontynentalnych mistrzostw U20, które mogą dać awans do Młodzieżowych Mistrzostw Świata. Droga do sukcesu jeszcze daleka, ale pierwsze kroki już postawione, a to one są zawsze najtrudniejsze.

Gofhamodimo „City” Senne

Legenda tego piłkarza jest zdecydowanie legendą lokalną, ale biorąc pod uwagę fakt, że liga południowoafrykańska jest absolutnym szczytem botswańskich możliwości, nie należy się temu dziwić. „City” był kapitanem Zebr przez ostatnie 8 lat. Kiedy zdecydował się wreszcie zawiesić buty na kołku, okazało się, że mogą się mu jeszcze przydać. Pojechał do Szkocji by (w wieku 42 lat!) studiować w szkole biznesowej w Glasgow. Żeby opłacić wysokie czesne najął się do pracy w hurtowni z materiałami elektrycznymi. Okazało się, że w tej samej hurtowni pracuje Lee Brown, brat menadżera amatorskiego klubu piłkarskiego Eastfield AFC. Po krótkich pertraktacjach „City” zgodził się przyjść na trening. A potem było już z górki. Szybko stał się ulubieńcem kibiców i partnerów z drużyny i na dobre wsiąkł w szkocki krajobraz.

„Dwie rzeczy są dla mnie trudne” – zwierza się „City” – „Pierwsza to pogoda. U nas byłem przyzwyczajony do 30-stopniowych upałów. Więc tutaj jest trochę dziwnie. Druga rzecz to tempo gry. Jako obrońca w Afryce, byłem przyzwyczajony do tego, że kiedy miałem piłkę mogłem spokojnie zastanowić się co z nią zrobić czy komu ją podać. Tutaj, kiedy tylko jestem przy piłce zaraz biegnie do mnie napastnik.” Co ciekawe, problemów nie sprawiło mu dogadanie się z nowymi kolegami z drużyny: „ Piłkarze tu strasznie dużo krzyczą. Ale nie mam problemu ze zrozumieniem. Kiedy czujesz grę, wiesz gdzie piłka będzie za chwilę zagrana”.

Łukasz Kalisz

 Dokument bez tytułu