Rano, bardzo wcześnie, pojechałam do naszego miasteczka. Zaskoczył mnie widok ulic pełnych rozrzuconych śmieci, odpadków, butelek. Poprzedniego wieczora słuchając wiadomości, dowiedziałam się, ze w wielkich miastach ludzie strajkują już od kilku dni, bo nie wystarcza pieniędzy na życie.
Nie ma wody i prądu. Codzienność staje się uciążliwa. Już około 9 rano ulice wypełniły się tańczącymi, śpiewającymi ludźmi. Pojawiła się też uzbrojona policja. Zaczną tylko wtedy pracować, kiedy rząd podniesie ich zarobki o 15 procent. Sam fakt strajku należy do życia społecznego, ludzie walczą o to, co im się należy. Jedynym smutnym punktem tych protestów jest wielka nienawiść do afrykańskich obcokrajowców, szczególnie z Zimbabwe. Tutejsi ludzie uważają, że to właśnie oni zabierają im prace i możliwości lepszego zarabiania. W niektórych miejscach tego kraju spalono ich domy i zniszczono najpotrzebniejsze rzeczy. Ksenofobia staje się tutaj poważnym problemem.
W naszej części Venda bardzo wielu ludzi z Zimbabwe pracuje na farmach białych. Chętnie są przyjmowani do każdej pracy, ponieważ słyną z pracowitości, znają dobrze język angielski, nie strajkują i płaci się im mniej niż przeciętnemu Południowoafrykańczykowi. Są tanią i wydajną siłą robocza. Dlatego ta nienawiść i ksenofobia.
Wczoraj przyszedł do mnie jeden z naszych pacjentów, który pochodzi z Zimbabwe. Było dosyć zimno, a on miał tylko jedną koszulę na sobie. Zapytałam jak sobie radzi, z tą dzisiejszą pogodą i gdzie mieszka. Uśmiechnął się nieśmiało i powiedział „Mam szczęście… mój szef dał mi miejsce w garażu i dwa koce, każdego dnia dostaję trochę do jedzenia, a pieniądze wysyłam rodzinie. Mam wielkie szczęście…” Popatrzyłam na niego z szacunkiem.
W okolicznych wsiach, w skromnych domkach mieszka wielu ludzi z Zimbabwe, którzy czują się szczęśliwi, bo są w stanie pomagać swoim rodzinom, którym nie udało się przejść przez granice. Myśli o powrocie do rodzinnego kraju, zawsze im towarzyszą… Oby ludzie, tego kraju to zrozumieli, ze każdy chce przeżyć za wszelka cenę, którą płaci codziennie, od rana do wieczora.
s. Dorota Zok, RPA