29-letnia Clarisse Bilai pracowała jako „pomoc domowa” przez blisko 10 lat. Zaczęła jako 9-letnia dziewczynka, kiedy opuściła rodzinną Ghanę i zamieszkała u swojej ciotki w centralnym Togo. Do swoich 23. urodzin pomagała ciotce zajmować się domem i sprzedawała pączki na ulicy. Ale chciała czegoś więcej:
„Zdecydowałam się zostać pomocą domową, żeby coś zrobić dla swojej przyszłości. Musiałam wyjechać z Ghany, bo moja rodzina nie miała pieniędzy. Wtedy też, gdy miałam 9 lat, przestałam chodzić do szkoły i pojechałam z ciotką do Togo. Nie mogłam jednak z nią wytrzymać. Ona i jej mąż przestali płacić za moją szkołę, a jak nie zarobiłam wystarczająco sprzedając pączki, nie dawali mi jeść.
Nie jest łatwo zdobyć pracę tu, w Afryce. Jeśli nie znasz kogoś, kto cię zatrudni, właściwie nie masz szans. Dlatego wytrzymałam z ciotką tyle lat. Jednak w pewnym momencie miarka się przebrała – wiedziałam, że zasługuję na lepsze życie i że musze spróbować, więc odeszłam.
Zaopiekowała się mną rodzina, która znała mnie jeszcze z czasów, kiedy sprzedawałam pączki. Zatrudniła mnie u siebie w Lome. Nie tylko dostawałam od nich jedzenie za pracę, ale też mogłam zarobić 36 dolarów miesięcznie. Niestety, to była praca w dzień i w nocy – mogłam spać tylko kilka godzin dziennie. Wytrzymałam rok i odeszłam, bo byłam tym już naprawdę zmęczona. Ale wciąż potrzebowałam dobrej pracy, żeby zarobić na siebie i pomóc trzem braciom, którzy zostali w Ghanie.
W Lome usłyszałam o agencji pośrednictwa pracy – oni znaleźli mi dobrą posadę u rodziny, która płaci mi 46 dolarów miesięcznie. Pomagam w ich domu, to są porządni ludzie, nigdy mnie nie obrażają, dostaję jedzenie, mogę normalnie spać i mam dwa wolne dni w miesiącu. Wtedy odwiedzam ciotkę. Ona źle mnie traktowała, ale jest moją rodziną. Jednak nie żałuję że od niej odeszłam — teraz jestem zdecydowanie szczęśliwsza.”
maru, IRIN