105 godzin prac publicznych – taki wyrok usłyszało sześciu biznesmenów z Zimbabwe, którzy nie zastosowali się do decyzji władz tego kraju, obniżającej ceny wszystkich produktów o połowę. Teraz za karę będą sprzątać rządowe budynki.
Kiedy 26 czerwca br. zaczęła obowiązywać obniżka cen, do sklepów, poza tłumami kupujących ruszyły specjalne grupy złożone z kontrolerów cen i funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa. Miały one sprawdzić czy właściciele sklepów stosują się do nowej decyzji władz. W rezultacie ich działań do aresztu trafiło 5000 osób, od prezesów dużych firm po ulicznych sprzedawców, łamiących rozporządzenie dotyczące cen.
Takie aresztowania stały się na tyle powszechne, że firmy ubezpieczeniowe zaczęły oferować specjalny pakiet ubezpieczeń, pomocnych w sytuacji zatrzymania przez policję. Przydałby się on ukaranej szóstce. Póki co, dwóch z osądzonych biznesmenów poprosiło o możliwość wysłania swoich pracowników w charakterze zastępców w odbywaniu kary.
Zimbabwe zmaga się z największym kryzysem ekonomicznym od czasów uzyskania niepodległości w 1980 roku. Szacuje się, że inflacja w tym kraju osiągnęła już 5000%. Brakuje też wielu produktów, a sklepowe półki świecą pustkami. Po obniżce wszystko zostało wykupione, zaś producenci i importerzy nie chcą już ani produkować ani importować, bo przestało to się im opłacać.
(wum)