Płomienie strawiły Lisy Pustyni

afryka.org Wiadomości Sport Płomienie strawiły Lisy Pustyni

Algieria, przez wielu uważana była za czarnego konia PNA. Wybrzeże Kości Słoniowej miało spacerkiem dojść do samego finału. Po dzisiejszym występie trzeba będzie zrewidować rozkład szans. Słoniom utarły nosa Ogiery z Burkina Faso, a Lisy Pustyni pochłonął malawijski płomień.

„Wiemy, że jesteśmy tu traktowani jak słabeusze. Gramy przeciwko wspaniałym drużynom, ale tak jak oni, przyjechaliśmy tu żeby wygrywać”. Nikt nie spodziewał się, że słowa Josephy Kamwendo, pomocnika Malawi, to coś więcej niż pobożne życzenia. Niespodziewanie, Malawijczycy nie poddali się faworyzowanym Algierczykom i od samego początku pokazali ambicję i wolę walki. Na Algierię wystarczyło. W 17 minucie na prowadzenie Malawi wyprowadził Russel Mwafulirwa. Kilka minut później Rafik Saifi mógł wyrównać wynik ale zmarnował świetne podanie Karima Zaniego. Niewykorzystana okazja zemściła się już w 35minucie, kiedy po dośrodkowaniu do główki wyskoczył Elvis Kafoteka zdobywając drugą bramkę w tym meczu. Wynik ustalił 3 minuty po rozpoczęciu drugiej połowy Dave Banda, który wykorzystał spore zamieszanie pod bramką Chaouchiego. Algierczycy próbowali odrobić straty, ale nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Finaliści Mistrzostw Świata nie przekonali ani swoich kibiców, ani swojego trenera Rabaha Saadane, który podsumował pierwsze spotkanie słowami: „Nie zagraliśmy dobrze. Wciąż mamy szansę awansować, ale musimy zagrać lepiej z Mali”.

O ile Algieria pozostawała pewną niewiadomą, o tyle WKS było żelaznym faworytem do zwycięstwa. Wygrane w cuglach eliminacje, zwycięstwa w sparingach, najlepsza generacja piłkarzy ostatniej dekady, wreszcie trener, który świetnie dogaduje się z zawodnikami. Maszyna, która do tej pory funkcjonowała bez zarzutu. A już w pierwszym meczu okazało się, że gdzieniegdzie coś zgrzyta. I to nie dlatego, że przeciwnik postawił bardzo ciężkie warunki. Gdyby Burkina Faso podeszło do tego spotkania tak jak Malawi, mogłoby zakończyć się nie lada sensacją. Niestety Ogiery przestraszyły się Drogby i spółki i na boisku nie zaprezentowały prawie nic. A Słonie próbowały podejść przeciwnika z każdej strony – na darmo. Mecz był najbardziej dotychczas rozczarowującym spotkaniem PNA. Słonie zawiodły na całej linii, a Ogiery nie pokazały nic z waleczności z jakiej zasłynęły w trakcie eliminacji.

Drugi dzień PNA za nami i na pierwszy plan wysuwają się dwa wnioski. Pierwszy jest taki, że Afryka to wciąż stara, dobra Afryka – nieprzewidywalna, nieokiełznana, bramkostrzelna, tam gdzie faworyci przegrywają a słabeusze pokazują waleczność godną mistrzów. To jest ta dobra strona Afryki. Złą pozostają kibice – zapełniający stadiony na meczach gospodarzy, ale nieobecni na wszystkich innych spotkaniach. Na dzisiejszych meczach obecnych było w sumie 6000 widzów! Walkę Malawi i Algierii oglądało zaledwie 1000 zapaleńców, a gwiazdy z Wybrzeża zdołały przyciągnąć do Cabindy raptem 5000 fanów. Co będzie dalej? Czy piękne, nowe, bezpieczne stadiony będą nadal świecić pustkami? Być może jutrzejszy szlagier pierwszej kolejki pomiędzy Nigerią i Egiptem będzie cieszył się większym zainteresowaniem. Ale spotkanie Beninu z Mozambikiem na pewno nie będzie kibicowskim hitem.

Łukasz Kalisz

Więcej w serwisie Angola 2010.

 Dokument bez tytułu