Zranione miasto Timbuktu

afryka.org Czytelnia Blog Mamadou Diouf Zranione miasto Timbuktu

Sahara jest potężną siłą. Siłą zniszczenia. Wiedzą o tym mieszkańcy Sahelu, tego paska na południe największej pustyni świata. Pustynia, jakby jej było za ciasno, szuka więcej przestrzeni „życiowej” na południe i pożera sawannę. Sahara to także ogromny żywioł, jej piasek, jak ciche tsunami, zagraża od wieków Timbuktu.

Timbuktu jest miastem-legendą na północy Mali, w zachodniej Afryce. Wytrzymało presję potężnej Sahary, chroniąc tym samym swoje zabytki z XV i XVI wieku: meczety, mauzolea, cmentarze, biblioteki prywatne i publiczne, uniwersytet…

Ta brama łącząca w przeszłości Afrykę subsaharyjską z berberską i arabską, to miasto Tuaregów, które miało swój złoty okres w XVI wieku, jako ważne centrum nauki i islamu. Wtedy krążyła legenda o niesamowitym bogactwie, które tak kusiło ówczesną Europę (podobnie jak południowoamerykańskie  Eldorado).

W liceum, uczono mnie, że to było najważniejsze miasto Ghany, Mali i cesarstwa Songhaj, że tam znajdują się zbiory bibliotek nawet z czasów, kiedy polski król Kazimierz Wielki nie rządził jeszcze nad Wisłą. Podręczniki matematyki, astronomii, przebogata literatura…W „ahistorycznej” przecież wówczas Afryce działała w Timbuktu słynna uczelnia Sankore, gdzie, według kronik  pobierało naukę około 25 tysięcy studentów. Od prawie ćwierć wieku, miasto figuruje na liście światowego dziedzictwa UNESCO.

Co się dziś dzieje w Timbuktu? Z nieba, na piasku pustyni, widnieje ogromy napis S.O.S. Wydaje się, że jest  skierowany do kosmosu. Bo świat nie reaguje póki co na zniszczenia zabytków przez Islamistów.

Cmentarze i mauzolea (najstarszy Abdula Kassima pochodzi z 1529 roku) chroniły Miasto od niebezpieczeństwa. Tak miejscowa ludność patrzy na te zabytki. Saharze nie udało się połknąć zabytków tego niezwykłego miasta. Fanatyzmowi religijnemu się udaje, na naszych oczach. Tu  jest cały paradoks, cała ironia.

Palić, niszczyć, zrównać z ziemią groby świętych Islamu… tak postępuje grupa bojowników Ansar Eddine – obrońców islamu. To niewiarygodnie smutna zagadka. „Muzułmanin” pali grób świętego islamu!!!

Miasto czeka dziś z otwartą raną duszy na pomoc z zewnątrz. Znieważone, złamane, skazane na męki. Miasto jest bezradne, bo ludność nie jest uzbrojona, a wojsk malijskich nie ma tu już od początku kwietnia. Tu paradują tylko ludzie Ansar Eddine, którzy przyjechali, zobaczyli Miasto 333 świętych… i poddali się  niskim popędom destrukcji. Ich zaciekłość skierowana wyłącznie wobec tego, co było wielkością, świetnością, charyzmą i dumą legendarnego Timbuktu. Czy świat pozwoli na powtórkę z rozrywki? Pamiętamy przecież wysadzenie w powietrze przez afgańskich talibów posągów  Buddy w 2001 roku. Ta sama bezsensowna nietolerancja przeniosła się z Azji Środkowej do Afryki Zachodniej. Liczę, że globalnej hipokryzji (nie ma bogactw naturalnych, nie ma strategicznego znaczenia wojskowego, nie interweniujemy!) będzie jednak wstyd i w końcu zareaguje.

 Mamadou

 Dokument bez tytułu