Poprzednio pisałem o białych Afrykańczykach. Dziś układam dalej mój przekładaniec. Warstwa poezji ułożona jak w torcie na warstwę ciasta z ubiegłego tygodnia.
Portfel
Jak dwie krople mętnej wody
szli po mieście
znużeni biedak i nędzarz
Nagle
oprawiony skórzany portfel
zjednał wilcze spojrzenia
Nędzarz a może ten drugi
(doprawdy łysina i łaty te same)
odczuł skrupuły
– zawsze byliśmy uczciwi! – wydusił
– upij się swoją cnotą i błąkaj się
w mniejszościowym kręgu
schodź niżej – odpowiedział biedak
a może ten pierwszy
Uścisnęli sobie dłoń… rozstali się
Rozmowa
Pod jednym dachem
gdy szalała ulewa
a wiatr policzkował wszystko
człowiek i pies
znaleźli schronienie
Cudem
przypomnieli sobie
pradawną mowę ssaków
Człowiek i pies
w rozmowie ujawnili swe pochodzenia
Pod tymże dachem poznali się
bękart i kundel
– Nie skoczyłem mu do gardła
skąd wiedziałem? –
pomyśleli i pies i jego kompan
Dreszcz
Kiedy ukoiłem się
twoim zapachem
sięgam myślami
po delikatny szum owej chwili
Bezowocnie
Wczoraj deszcz, dziś śnieg
a uparte chmury zasłaniają złotą gwiazdę
Teraz
czemu prześladuje mnie to coś
niczym strzała u wybranej Kupidyna
Każdego dnia
jego promienie szarpią
i kaleczą struny naszej rozłąki
Mamadou