Rozpoczęły się rozmowy w Pretorii. Stronami negocjacji jest zimbabweańska opozycja i partia rządząca Zimbabwe. W ciągu dwóch tygodni mają zdecydować o losach swojego kraju. Podobno są już bardzo bliscy porozumienia i utworzenia rządu jedności narodowej.
Rozmowy są możliwe w rezultacie nagłej zmiany stanowiska lidera zimbabweańskiej opozycji, Morgana Tsvangirai’a. W tegorocznych wyborach prezydenckich zdobył on najwięcej głosów w ich pierwszej turze, pokonując lidera rządzącej partii, Zimbabwe African National Union – Patriotic Front (ZANU-PF). Jednak komisja wyborcza, kontrolowana przez Roberta Mugabe i ZANU-PF uznała, że Tsvangirai zdobył za mało głosów i ogłosiła druga turę. Zanim doszło do wyborczej dogrywki, Tsvangirai wycofał się z kandydowania w obliczu prześladowań ze strony swojego rywala, Mugabe. W ten sposób Mugabe, który rządzi Zimbabwe od 28 lat, przejął władzę po raz szósty i jako jedyny kandydat wygrał drugą turę.
Początkowo Tsvangirai twierdził, że nie będzie rozmawiał z ludźmi Mugabe, dopóki Mugabe nie zrezygnuje z władzy. Jednak w poniedziałek zmienił ton swoich wypowiedzi i po raz pierwszy od 1999 roku spotkał się z Mugabe i obaj politycy uścisnęli sobie dłonie. Poniedziałkowe porozumienie opozycyjnego Movement for the Democratic Change (MDC) i rządzącej ZANU-PF przewidywało rozpoczęcie rozmów, które mają rozwiązać zimbabweański kryzys.
Na rozmowach w Pretorii MDC jest reprezentowany przez Tendai’a Biti’ego, sekretarza generalnego tej partii oraz jej skarbnika, Eltona Mangoma. W imieniu Mugabe i ZANU-PF z opozycją negocjują ministrowie, Patrick Chinamasa i Nicholas Goche.
Podobno obie strony są już blisko finałowego porozumienia. Tylko, co to oznacza w praktyce i czy pomoże statystycznym Zimbabweańczykom w poprawie ich warunków byt? Bo kryzys w Zimbabwe to nie tylko konflikt polityczny, ale przede wszystkim kryzys gospodarczy. Za bochenki chleba płaci się setkami miliardów Zim dolarów, a wartości stosowane do rozliczania transakcji handlowych w miejscowej walucie zaczynają sięgać kwadrylionów.