Zimbabwe: Jechać czy nie jechać?

afryka.org Czytelnia Poznaj Afrykę! Zimbabwe: Jechać czy nie jechać?

Jechać czy nie jechać? Takie pytanie zadają sobie wszyscy turyści, którzy chcą wybrać się do Zimbabwe. Kryzys gospodarczy, galopująca inflacja, walka polityczna między prezydentem Robertem Mugabe a opozycją, której towarzyszy przemoc, mogą zniechęcać do złożenia wizyty w tym kraju. Są jednak tacy, którzy postanowili pojechać na wycieczkę do Zimbabwe. Ich tropem podążyła Lucy Rodgers z BBC.

Zimbabwe wciąż jest atrakcyjne, bo są tam i wodospady Wiktorii i niezwykłe ruiny Wielkiego Zimbabwe. Są też ludzie, którzy przyjeżdżają do tego kraju, bo chcieli zobaczyć tegoroczne wybory. „Zawsze interesowała mnie ekonomia i polityka” – mówi Adrian, brytyjski turysta. Po wycieczce do Victoria Falls wybrał się on do Harare, gdzie był jednym z nielicznych obcokrajowców, oczywiście poza obserwatorami wyborów. Pomimo, że półki zimbabweańskich sklepów były puste, mając dolary amerykańskie, wszystko można było kupić na tzw. „czarnym rynku” – twierdzi rozmówca BBC. Nie poleca jednak Zimbabwe jako celu podróży, chociaż sam bardzo dobrze wspomina swoją zim-wycieczkę.

W tym samym czasie do Zimbabwe przyjechała Ffion, która postanowiła zaangażować się w projekt ochrony lwów. Jej też nie spotkało nic złego, ale wylicza wiele niedogodności, które musi zaakceptować każdy turysta. Wśród nich znalazły się przerwy w dostawie prądu, problem z telefonami, zywnościa i wymianą pieniędzy.

Adrian i Ffion należą jednak do mniejszości. Liczba turystów, którzy przyjeżdżają do Zimbabwe wciąż spada. Zanim rząd Zimbabwe rozpoczął konfiskatę ziemi uprawianej przez białych farmerów (2000) oficjalne statystyki mówiły o 597 tysiącach turystów spoza Afryki rocznie. Pięć lat później było ich zaledwie 201 tysięcy. Nikt już nie ma wątpliwości, że turystów będzie mniej, wraz z pogarszającą się sytuacją w Zimbabwe. A przecież kilka lat wcześniej w kraju tym rozwijała się turystyka.

Chociaż nie wiemy ilu obcokrajowców przyjechało już w tym roku, to według oficjalnych danych – tych zimbabweańskich – w ubiegłym roku było to aż 218 tysięcy turystów spoza Afryki, w tym ponad 109 tysięcy z Europy. Zdaniem zimbabweańskich władz to dowód na to, że turystów jest znów więcej. Jednak w ocenie ekspertów zajmujących się turystyką przemysł turystyczny w Zimbabwe wcale nie powstaje z kolan. Wciąż jest bardzo źle, hotele świecą pustkami, a sprzedaż turystycznych upominków nie opłaca się. Spada też liczba dzikich zwierząt, które trafiają na talerze Zimbabweańczyków, żyjących w warunkach głębokiego kryzysu gospodarczego. Kiedy ludzie nie mają co jeść muszą polować. W rezultacie stan populacji większości gatunków, które gdzie indziej przyciągają tłumy fanów safari, zmniejszył się o 80-90 procent, a w parkach narodowych o 40 procent.

Jest jeszcze jeden problem. Podróżowanie do Zimbabwe jest też mało etyczne, bo dochody z turystyki wspierają obecny reżim prezydenta Mugabe, a nie zwykłych obywateli. Przynajmniej tak twierdzi brytyjska organizacja Tourism Concern. Innego zdania jest, również brytyjska, firma turystyczna African Sunset. Według jej przedstawicieli 22 turystów tworzy miejsce pracy dla jednego Zimbabweańczyka. Jednak Tourism Concern i African Sunset są zgodne co do jednego. Turystów nie będzie, dopóki do Zimbabwe nie wróci polityczna stabilizacja.

lumi

 Dokument bez tytułu