afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej Zapomniane dzieci

Nie powstało na ich temat zbyt wiele książek. Nie są obecne w polskiej publicystyce, nie ma ich zapewne również w polskiej świadomości. Żyją na ulicach, śpią na werandach sklepów. Dlaczego świat milczy w sprawie ponad 100 milionów bezdomnych dzieci?

Być dzieckiem ulicy

Popularna wśród internautów wikipedia podaje taką definicję: „Dziecko ulicy- termin socjologiczny, służący do opisania procesu wykluczenia społecznego niepełnoletnich. Nie zawsze jest związany z rzeczywistą bezdomnością lub osieroceniem dzieci. Często wprawdzie faktycznie dzieci te wychowują się – czyli bawią, pracują, żebrzą, kradną a nawet czasowo mieszkają na ulicach – ale równocześnie posiadają domy i rodziny.”

Żyjemy w XXI wieku, w świecie, który dopuszcza, aby na ulicach wielkich metropolii, małych miast, zapadłych wsi żyło ponad 100 milionów dzieci. Nie jest to problem, który nie dotyczy polskiej czy europejskiej rzeczywistości, ale zdecydowanie najbardziej poszkodowanym jest tu kontynent afrykański. Ponad połowa tej ogromnej rzeszy młodych ludzi żyje na marginesie afrykańskich społeczeństw. Żeby w pełni zdać sobie sprawę z sytuacji będącej ich udziałem trzeba zajrzeć głębiej niż definicje, otworzyć drzwi dawno już zaryglowane, wyjść na ciemne ulice afrykańskich stolic i tam pośród brudu i stert walających się śmieci odnaleźć tych, którzy jako jedyni mogą nam powiedzieć co tak naprawdę znaczy być dzieckiem ulicy.

Bez tożsamości

Jak wiele historii, tak wiele powodów, dla których dzieci najczęściej w wieku 3-16 lat stają się społecznymi wyrzutkami. U jednych będzie to śmierć rodziców(najprawdopodobniej z powodu AIDS lub malarii), wykorzystywanie seksualne, przemoc w rodzinie, brak środków do życia, wojny, przewroty, polityka.

Często wiedzione instynktem przetrwania same uciekają z domów, w których kompletnie nie da się funkcjonować. Wybierają jak na ironię „mniejsze zło”- życie na ulicy, która rządzi się okrutnymi prawami. Wolą to nad życie w „rodzinie” nieumiejącej zapewnić poczucia bezpieczeństwa swoim członkom.

Henning Mankell na 314 stron swojej książki „Comedia Infantil” pozwala czytelnikowi wejść w okrutną codzienność dzieci ulicy z Mozambiku: „Życie tych dzieci było ciężkie. Kiedy już raz znalazły się na ulicy, najczęściej nie miały odwrotu. Żyły w brudzie, spały w kartonach i przerdzewiałych karoseriach, jedzenie zbierały, gdzie popadnie, wodę piły przy popękanych fontannach… Pochodziły z różnych stron, każde miało swoją historię. Niektóre straciły rodziców w czasie długiej wojny, inne nawet nie pamiętały, że kiedykolwiek w ogóle miały jakąś rodzinę.”

Najczęściej nie znają dat swoich urodzin, nie pamiętają bliskich, nie umieją czytać i pisać. Po kilku latach życia na ulicy wspomnienia zaczynają blaknąć niczym pozostawiona na słońcu zapisana kartka. Czym wcześniej stali się bezdomni, tym bardziej są pewni, że ulica jest jedynym miejscem, gdzie wolno im żyć.

Uliczny kodeks dziecięcego życia

Pod śliską powłoką nieuporządkowania i wszędobylskiego chaosu afrykańskie ulice okazują się być świetnie zorganizowanymi rewirami. Dzieci ulicy najczęściej łączą się w bandy- to daje im większe szanse na przeżycie. Każda z takich band ma swój teren, na którym poszukuje jedzenia, kradnie, pracuje. Jedne myją szyby zatrzymujących się na światłach samochodów, inne żebrzą, nagabują turystów, sprzedają własnoręcznie wykonane zabawki. Po zmroku spotykają się w wyznaczonych miejscach dzieląc między siebie zdobyte dobra. Kiedy dzień jest lepszy i udaje im się zdobyć trochę więcej pieniędzy chodzą na rynek oglądać filmy wyświetlane w melinach, albo do salonów gier, gdzie choć przez chwilę mogą czuć się dziećmi.

Śpią w kartonowych pudłach, na werandach sklepów, zapleczach restauracji, w opuszczonych budynkach. Ponieważ noce bywają zimne okrywają się najczęściej znalezionymi workami po mące, kocami wyrzuconymi do hotelowych śmietników. Muszą mieć siłę aby szybko biegać, gdyż policja często urządza na nie obławy, muszą umieć kraść, bić się kiedy trzeba, ciężko pracować, płakać na zawołanie. Ci, którzy nie umieją dostosować się do panujących na ulicy reguł szybko znikają, a ich miejsce zajmują kolejni.

Czyja to sprawa?

Międzynarodowe raporty dotyczące problemu dzieci ulicy informują o ciągłym wzroście ich liczby, szczególnie w krajach o niestabilnej sytuacji politycznej. Wojna w Sierra Leone i Liberii poszerzyła zastępy bezdomnych dzieci o kolejne tysiące, podobnie jak konflikty zbrojne w Sudanie, Kongo, Mozambiku. Poruszają też problem życia i pracy na ulicy, które w efekcie dewastują zdrowie fizyczne, a przede wszystkim psychiczne młodych Afrykańczyków. Wielu z nich wchodzi na drogę konfliktu z prawem, gdyż tylko w taki sposób są w stanie wydostać się z kartonowych pudeł.

Nie trudno się domyślić, że taki stan wpływa negatywnie na gospodarczy i społeczny rozwój państw, które za wszelką cenę starają się zlikwidować problem ogromnej rzeszy niechcianych dzieci, niestety najczęściej łamiąc prawa człowieka.

Dzieci ulicy potrzebują wsparcia ze strony rządów, które obejmą je opieką i rewalidacją do społeczeństwa. Potrzebują ośrodków, w których otrzymają kompleksową opiekę, pedagogiczną(gdyż najczęściej są analfabetami), psychologiczną(ponieważ ogromna część z nich ma za sobą przerażające doświadczenia wojny) i rodzinną(bo żadne dziecko nie jest w stanie rozwijać się prawidłowo bez należącego się mu poczucia bezpieczeństwa). Potrzebują by o nich mówiono, bo być może wtedy świat zwróci się w ich stronę i zamiast wspierać przewroty polityczne i nielegalne wydobycie koltanu zechce zatrzymać się nad ich tragedią i uczynić wreszcie krok w międzynarodowej pomocy.

Być może…

Paulina Skiba

 Dokument bez tytułu