Było coś takiego w tej muzyce, co sprawiło, że w 1866 roku portugalscy kolonizatorzy zabronili jej wykonywania. Być może za bardzo kojarzyła się im z Afryką, którą na Cabo Verde za wszelką cenę starali się wykorzenić?
Pretekstem był nacisk władz kościelnych; podobno batuco stanowiło obrazę moralną i zagrażało porządkowi publicznemu. Ale tak naprawdę było w tej muzyce zbyt dużo Afryki, poruszała zbyt dużo niebezpiecznych strun.
Batuco, jeden z muzycznych gatunków archipelagu. Powstało i rozwijało się na Sotavento, południowych wyspach, szczególnie na największej i najbliższej kontynentu wyspie Santiago. Było muzyką pól i wsi, ożywiało uroczystości rodzinne i religijne. Było i jest domeną muzykujących kobiet, mężczyźni wykonywali je rzadko. Jedne kobiety siadały, unieruchamiały rulony materiałów między nogami i uderzając w nie wybijały odpowiedni rytm ( biali zabraniali używania bębenków) ; inne opasywały się materiałem i tańczyły pośrodku. Jedna z kobiet śpiewała , wspomagana przez chór siedzących. Mogła śpiewać i improwizować całymi godzinami, a tematów pieśni nie brakowało: życie wiejskiej wspólnoty, miłość, porady seksualne.
Każdy gatunek ma swojego mistrza. Batuco także. Nacia Gomi. Ma 83 lata, dyplomatyczny paszport Cabo Verde, od pięciu lat kłopoty zdrowotne i sławę królowej batuco. W kulturze kabowerdyjskiej jest dla batuco tym, czym dla morny Evora.
Nacia Gomi czyli Ignacia Maria Gomes Cabral. Nie umie czytać ani pisać, jest wdową, pochowała pięcioro z sześciorga dzieci i mieszka wciąż na wyspie Santiago , w Ribeira Seca. Ma w swej karierze dwie płyty : „Nacia Gomi – Cu sê Mocinhos” i „ Finkadus na Raiz”, oraz, między innymi współpracę ze słynną grupą Ferro Gaita.
Dziś o koncertach raczej nie ma już mowy. Nacię bardzo bolą nogi, narzeka, że już nie daje rady chodzić do kościoła, a ponieważ jest bardzo religijna ogląda i słucha transmisji mszy w radio i telewizji. Oczywiście batuco nikt jej nie uczył. „Już się z tym urodziłam”, powtarza. Pierwszy raz wystąpiła na weselu, ale nie było to doświadczenie zbyt przyjemne: miała tylko 14 lat i inne, znane już wykonawczynie batuco zdecydowanie ją lekceważyły.
Jednak nie zniechęciła się, czuła, że prędzej czy później dopnie swego. Stopniowo śpiewała coraz więcej, choć nie rozwiązywało to jej problemów z utrzymaniem rodziny. Gdy rząd Cabo Verde w imię zasług dla narodowej kultury wydał jej dyplomatyczny paszport oznajmiła, że …raczej jest głodna. Rząd przyznał jej wtedy dożywotnią pensję w wysokości 10 000 escudos, czyli mniej niż 100 euro. „Tyle, że te pieniądze raz przychodzą, raz nie…” wyznaje pieśniarka.
Jej płyty znajdują się w katalogach największych muzycznych sklepów internetowych, koncertowała w wielu krajach Afryki, Europy i w Ameryce. Po prostu Nacia Gomi : wielka artystka mało znanego ( należałoby raczej powiedzieć prawie w ogóle nieznanego) , muzycznego stylu małego, afrykańskiego kraju.
Cóż, nie bez powodu ktoś powiedział, że na dwóch Kabowerdyjczyków trzej to muzycy. Cabo Verde to naprawdę wielka obfitość muzycznych talentów. Tylko że nie każdy miał szczęście trafić na swojego odkrywcę, uczciwego odkrywcę, swego José da Silvę., więc nie każdemu było dane stać się Cesarią Evorą. Nacia Gomi takiej renomy się raczej nie doczeka.
A właśnie, jak mawiają Francuzi, wracając do swoich baranów czyli do tematu najlepiej mi znanego, kanadyjska prasa relacjonuje początek amerykańskiego tournee Cesarii Evory. Koncert w Ottawie, pierwszy po kilkumiesięcznej przerwie, spowodowanej kłopotami zdrowotnymi rozpoczął się…owacją na stojąco! Potem już było normalnie, czyli muzyka, muzyka, muzyka. Aż do kolejnej owacji na stojąco, na koniec.
A wracając do batuco, gatunek ten miał nie tak dawno swoją wielką nadzieję: Orlando Pantera, pieśniarz i idol młodego pokolenia, który nie tylko sięgnął po tradycyjne pieśni, ale nadał całemu gatunkowi nowy charakter i blask. Niestety kilka lat temu zmarł. Ale skoro mimo dziejowych przeszkód batuco przetrwało całe wieki, może przetrwa i teraz? Nawet jeśli jego królowa, Nacia Gomi ma 83 lata.
Elżbieta