Przede wszystkim brakuje mi mojej rodziny, przyjaciół, znajomych, wieczornych rozmów i spacerów po plaży. Dlatego próbuję odkrywać rzeczy, miejsca, które chociaż w małym stopniu przypomną i zaspokoją tęsknotę za tymi, które były w Angoli.
Mimo, że w poprzednim artykule napisałam, iż Polska jest moją drugą ojczyzną nic nie zastąpi tej jedynej. Są ludzie, którzy uważają, że będą żyć tylko w kraju, w którym się urodzili, bo w innym nie ma sensu. Ja uważam, że jest inaczej, ponieważ to są nowe przygody, nowe doświadczenia, nauka, język… I nowa kultura oczywiście.
Dla mnie to szczególnie ważne przeżycie, gdyż w przyszłości chciałabym studiować stosunki międzynarodowe. Lubię zwiedzać różne miejsca, poznawać nowych ludzi. Mam wielu znajomych i przyjaciół, którym mogę się zwierzać. Oczywiście mam także ulubione miejsca w Warszawie, w których jest zacisznie albo, w których mogę zaszaleć.
Mimo wszystko brakuje mi tego wszystkiego w Angoli. Tam też były takie miejsca i osoby. Nie widziałam ich od ponad pięciu lat. Brakuje mi też kuchni angolskiej – tych wszystkich smakowitych potraw, dojrzałych owoców tropikalnych. Tego hałasu, aktywnego i radosnego trybu życia. Brakuje mi jeszcze pór roku, które zupełnie różnią się od tych w Polsce. Czasem mam dosyć tego śniegu, chociaż już się do niego przyzwyczaiłam.
Gdybym miała wymienić wszystkie sprawy, których mi brakuje to zajęłoby mi to chyba co najmniej trzydzieści stron.
Z drugiej strony wierzę, że dom jest tam, gdzie serce, a serce mam przy sobie. To sprawia, że nigdy o nim nie zapomnę. Z każdym wspomnieniem serce będzie bić coraz mocniej…
Julia „Jurema” Felix