To jedna z najbardziej zaskakujących, a nie dość powszechnie znana, historia. Jest druga połowa lat 50. W Algierii trwa brutalna wojna o niepodległość. Francuzi nie godzą się na oddanie swojej przez kolonii, gdzie przecież mieszka spora grupa rdzennych Francuzów. Obie strony robią co mogą, żeby przechylić szalę na swoją korzyść. Walka trwa też na polu propagandowym. Dotyka też sportu i futbolu.
Kierujący walką zbrojną Front Wyzwolenia Narodowego (FLN) wzywa na pomoc algierskich piłkarzy grających w lidze francuskiej. To oni mają pomóc w tej propagandowej wojnie przeciwko francuskiemu rządowi. Mają się stawić w Tunisie, gdzie powstaje „drużyna wolności”.
W tym czasie zawodnicy mający arabskie korzenie są już liczącą się siłą na francuskich boiskach. W rozgrywkach pierwszej i drugiej ligi gra ponad pięćdziesięciu zawodników o algierskich korzeniach. Kilku z nich należy zresztą do czołówki. Szansę na wyjazd na mundial rozgrywany w 1958 roku na boiskach Szwecji mają Rachid Mekhloufi i Mustapha Zitouni.
W kwietniu, na dwie miesiące przed rozpoczęciem mistrzostw świata, dochodzi do bezprecedensowej sytuacji. Grupa dziesięciu czołowych piłkarzy o algierskich korzeniach potajemnie opuszcza swoje kluby i udaje się do Tunisu wesprzeć walczący o niepodległość kraj.
Francuzi są w szoku. Piłkarze mają przecież profesjonalne kontrakty, a Mekhloufi i Zitouni przygotowywani są do gry na szwedzkim mundialu. Tymczasem decydują się na dramatyczny krok. Rezygnują z kariery, sławy i pieniędzy. Wolą pomóc swoim rodakom walczącym o wolność.
„Drużyna wolności” FLN rozgrywa swoje mecze przez cztery lata. Jej rywalami są zaprzyjaźnione zespoły z Afryki, Azji czy obozu socjalistycznego w Europie. Ta „rewolucyjna jedenastka” ma na swoim koncie kilka wartościowych rezultatów. W 1961 roku udało jej się rozgromić Jugosławię 6:1 oraz zremisować z mocną wówczas jedenastką Węgier 2:2.
Michał Zichlarz, Afrykagola.pl