Po 17 latach szefowania FIFA z funkcji przewodniczącego zrezygnował Sepp Blatter. Słusznie czy nie, bo wiadomo, że jeden kontynent nie decyduje, to Szwajcar mógł w wyborach gremialnie liczyć na Afrykę.
Afryka głosowała na niego choćby w 1998 roku, kiedy na stanowisku szefa FIFA zastępował Brazylijczyka Joao Havelange. Blatter obiecał wtedy Afryce organizację mundialu, który miał się tam odbyć w 2006 rok.
Ostateczną decyzję kierownictwo Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej podejmowało latem 2000 roku. W ostatecznej rozgrywce były Niemcy i RPA. Wśród 24 członków Komitetu Wykonawczego głosy były podzielone po równo. W przypadku remisu przeważał głos szefa FIFA, a Blatter jak ognia chciał uniknąć niezręcznej dla siebie sytuacji.
Do dziś nie znane są wszystkie kulisy tego głosowania. To, że mundial w w 2006 roku odbył się w Niemczech, a nie w RPA, jak to wcześniej było planowane, był spowodowane postawą przedstawiciela Oceanii Charlesa Dempseya.
Z książki „Afryka gola!”:
„Szef Konfederacji Piłkarskiej Oceanii został zobowiązany przez futbolowe władze swojego regionu do oddania głosu na kandydata z Afryki. Żeby mieć pewność, iż pochodzący ze Szkocji Dempsey zagłosuje tak, jak to było uzgodnione, ówczesny prezydent RPA Thabo Mbeki rozmawiał z premier Nowej Zelandii Helen Clark, a Nelson Mandela w przeddzień kluczowego głosowania starał się porozmawiać z Dempseyem osobiście. Nowozelandczyk grzecznie odmówił. Już wtedy było wiadomo, że sympatyzuje z Niemcami, widziano na przykład, jak grał w golfa z samym Franzem Beckenbauerem, szefem komitetu organizacyjnego mistrzostw świata w Niemczech. Przed decydującą, trzecią turą głosowania Dempsey, ku konsternacji wszystkich, spakował się i… pojechał na lotnisko. Swoją decyzję argumentował względami osobistymi. Jego nieobecność podczas decydującego głosowania przesądziła o minimalnej wygranej Niemiec stosunkiem głosów 12 do 11. Afryka marzenia o organizacji turnieju musiał odłożyć o kilka lat”.
Co do Blattera to osobiście miałem okazję spotkać go podczas konferencji prasowej w hotelu „Abu Nawas” w Tunisie, tuż przed startem Pucharu Narodów w Tunezji w 2004 roku. Był też tam angielski dziennikarz Andrew Jennings z „Daily Mail”.
Jeszcze raz z książki „Afryka gola!”:
„Do Tunisu wybrał się głównie po to, żeby zadać kilka niewygodnych pytań Blatterowi. Tu szef FIFA nie może go już zbyć. Jennings pyta o kolejny finansowy skandal i niekontrolowany przepływ pieniędzy w futbolowej federacji. Blatter nie traci rezonu, jest przecież wytrawnym graczem, inaczej nie dostałby się na sam szczyt, i szybko zbywa Brytyjczyka.
Jedno z pytań zadają sam. Pytam prezydenta FIFA o jego faworytów mistrzostw Afryki. Blatter szeroko się uśmiecha i mówi z zadowoleniem: „Nareszcie wracamy na boisko”. Z kurtuazją wymienia gospodarzy oraz mocne jedenastki z Afryki Zachodniej: Senegal, Kamerun i Nigerię. Kwestie poruszone przez Andrew Jenningsa pozostają bez odpowiedzi”.
Michał Zichlarz, Afrykagola.pl