„W lepszym świecie” nie jest filmem o Afryce. Ten film jest z Afryką w tle. Jeden z jego bohaterów, lekarz, który czas dzieli między nieudane życie w Danii, a pracę lekarza w jednym z afrykańskich krajów, objętych konfliktem, stara się przetrwać w obu rzeczywistościach, co nie należy do łatwych zadań.
To właśnie od Antona i na Antonie, zaczyna i kończy ten film. Widzimy obóz, dzieci uchodźców, wołające za samochodem „How are you?” i kolejki pacjentów. Dopiero później zobaczymy miejscowego watażkę, który rozpruwa brzuchy kobietom, i jest nazywany wielkoludem. Reżyserka, Susanne Bier, zestawia ten wycinek Afryki z Danią. Poznajemy problemy ludzi, tu, w zamożnej Europie, których ciężar ma inny wymiar, niż cierpienia pacjentów Antona.
Ten film nie jest o Afryce. Jest raczej równaniem dwóch rzeczywistości. Zamożnej Północy i mniej zasobnego Południa. W obu rzeczywistościach są zwykli ludzie, ofiary czasów, w których przyszło im żyć. Jest miejsce na niechęć ze względu na pochodzenie. Dramaty trudnych decyzji, od których zależy życie i śmierć innych ludzi. Są też renegaci, agresorzy, afrykański „wielkolud”, mordujący ludzi, i Lars, duński robotnik, który uosabia zło.
I chociaż Afryka pojawia się na zmianę z obrazkami z Danii, warto obejrzeć ten film, żeby przybliżać sobie prawdę o nas samych. I zadać sobie pytanie, czy żyjemy w lepszym świecie?
Film “W lepszym świecie” otrzymał tegorocznego Oskara za najlepszy film nieanglojęzyczny i Złoty Glob za najlepszy film zagraniczny.
mm