Wywiad: Alain Giresse

afryka.org Wiadomości Sport Wywiad: Alain Giresse

28 marca marokańscy kibice zgromadzeni na stadionie Mohameda V w Casablance nie mogli uwierzyć w to, czego właśnie byli świadkami. Ich drużyna przegrała pierwszy mecz decydującej fazy eliminacji do Mistrzostw Świata. Ich pogromcami okazał się być Gabon – hipotetycznie najsłabsza reprezentacja z całej stawki 20 drużyn, które cały czas walczą o wyjazd do RPA. Gabońscy kibice ojcem tego sukcesu okrzyknęli francuskiego szkoleniowca Alaina Giresse. Miesiąc po tamtym pamiętnym wydarzeniu FIFA przeprowadziła wywiad z największym bohaterem meczu przeciwko Maroku.

FIFA.com: Monsieur Giresse, minął miesiąc odkąd pokonaliście Maroko. Czy nadal świętujecie to zwycięstwo?

Alain Giresse: Może będzie to dla Pana szokiem, lecz właściwie to nigdy nie dopuściliśmy do tego, żeby ten wynik zaprzątał nam myśli. To prawda, że ten rezultat był dla nas powodem do satysfakcji, lecz cały czas twardo stąpamy po ziemi. Wykonaliśmy zadanie, którego nikt od nas nie oczekiwał, ale błędem byłoby, gdybyśmy ciągle do tego wracali.

Czy ten mecz był jednym z najwznioślejszych momentów Pana kariery?

W tej chwili ciężko mi to stwierdzić. Myślę, że bardziej wartościowy jest dla mnie systematyczny postęp, jeśli chodzi o nasze miejsce w rankingu FIFA. To dowód na to, że wykonujemy dobrą robotę. Wyrwanie jednego meczu z kontekstu nie jest miarodajne.

Przygotowywał się Pan do meczu z Marokiem w jakiś szczególny sposób?

Tak i nie. Oczywiście przeanalizowałem jak wygląda gra Marokańczyków. Poleciałem zobaczyć ich w akcji i poprosiłem moich współpracowników o raporty dotyczące naszego przeciwnika. Jednak nie przedsięwziąłem żadnych nadzwyczajnych kroków. Taka drużyna jak Gabon nie może pozostawić niczego przypadkowi. Moim obowiązkiem było przekazanie graczom jak największej ilości informacji dotyczących naszego rywala.

Czy w początkowej fazie meczu miał Pan wrażenie, że Pana drużyna ma szansę na zwycięstwo?

Podczas meczu staram się uniknąć popadania w skrajną euforię, bądź rozpacz, niezależnie od tego, co się dzieje na boisku. Okazało się, że to dobra taktyka, ponieważ pierwsze 10 minut tego meczu toczyło się pod dyktando Maroka. Ale nie traciłem wiary. To, że nie daje się ponieść emocjom podczas meczu to mój sposób na utrzymywanie zdolności do szybkiej reakcji i zachowania kontroli nad wydarzeniami.

Czy kiedykolwiek zwątpił Pan w swoją drużynę?

Tak, na treningu w przeddzień meczu i zapewniam Pana, że moi gracze wiedzą dlaczego. Nie wiem co było tego przyczyną, lecz robili wtedy wszystko na opak. Jednak od tego momentu, aż do meczu z Marokiem czułem jak duch drużyny pomału staje się coraz silniejszy. I kiedy wyszliśmy na boisko mieliśmy idealne nastawienie.

Nawet w obliczu braku paru podstawowych graczy?

Z powodu kar dyscyplinarnych i kontuzji czterech graczy z podstawowej jedenastki nie mogło zagrać. Nasza największa gwiazda i kapitan Daniel Cousin dołączył na zgrupowanie tylko po to, żeby powiedzieć, że nie będzie w stanie zagrać w meczu. Skłamałbym mówiąc, że ze spokojem przyjąłem tę wiadomość. Jednak starałem się podejść realistycznie do naszych możliwości. Powiedziałem sobie, że nie ma wyboru i trzeba się skupić na tym, żeby przygotować pozostałych graczy najlepiej jak to możliwe.

Czy kontuzja Cousina zwiększyła presję, która ciążyła na nowym zawodniku w drużynie, Pierre-Emericku Aubameyangu?

Powołałem go, bo uważałem, że jest gotowy do występów w reprezentacji. Z drugiej strony nie da się ukryć, że wszystko potoczyło się nadspodziewanie szybko. Przez ostatnie kilka dni przed meczem starałem się go uspokoić, mówiłem żeby dał z siebie wszystko i nie wątpił w swoje możliwości. To świetny zespół i bardzo dobrze przywitał nowego gracza. Dlatego Aubameyang miał idealne nastawienie, co udowodnił wpisując się na listę strzelców.

Czy nie było Panu ciężko zmotywować zawodników w przerwie meczu, gdy prowadziliście już dwiema bramkami i tak niewiele dzieliło Was od sukcesu?

O tak! Kiedy szedłem do szatni zastanawiałem się co powiem moim piłkarzom. Postanowiłem w ogóle pominąć temat wyniku. Powiedziałem im, że rozgrywają dobry mecz i że po przerwie maja grać tak samo. Radziłem, żeby zachowywali się tak, jakby cały czas było 0-0.

W obecnej sytuacji, z trzema punktami zdobytymi na wyjeździe i z perspektywą trzech meczy na własnym stadionie, zmieniają się wasze cele?

Niczego nie będę zmieniał! To byłby wielki błąd. Będę bardzo czujnie obserwował moich graczy, czy nie zmieniają swojego podejścia. Po losowaniu powiedzieliśmy sobie, że będziemy się cieszyć, jeśli zajmiemy trzecie miejsce w grupie i to cały czas jest nasz główny cel. Nie chce słyszeć dywagacji na inny temat. Nigdzie nie pojedziemy, jeśli stracimy pokorę i spoczniemy na laurach.

W czerwcu gracie z Togo a później z Kamerunem. Jakie cele stawia Pan sobie przed tymi meczami?

Zamierzamy dać z siebie wszystko w tych dwóch spotkaniach, lecz te dwa tygodnie przerwy są zupełnie bez sensu. Piłkarze będą myśleć tylko o urlopie. Dodatkowo gra z tak dobrymi drużynami na przestrzeni tak krótkiego czasu nie jest łatwa z psychologicznego punktu widzenia.

Czy zgadza sie Pan ze zdaniem, że czerwiec będzie kluczowy w kwalifikacyjnym wyścigu?

Tak, lecz nie spodziewajcie się, że będziemy jedynie starali się nie przegrać. Czerwiec jest zawsze punktem zwrotnym. Niektórzy gracze mają za sobą ponad 50 meczów, inni renegocjują kontrakty a jeszcze inni szukają nowego klubu. W zeszłym roku to właśnie w czerwcu zdałem sobie sprawę, że z tą drużyną możemy zajść daleko. Swoim niezmiennym skupieniem na kluczowych dla nas celach pokazali jak bardzo są silni.

W tym roku oczekuje Pan od nich tego samego?

Oczekuję od nich żeby zawsze byli tak zaangażowani i gotowi na walkę o wielkie cele. Nawet jeśli zostaniemy pokonani przez lepszą drużynę nic się nie stanie, bo taki jest sport. Najważniejszą rzeczą jest poczucie, że dałeś z siebie wszystko.

Źródło: FIFA.com; tłum: psp

Więcej na afryka.org/rpa2010.

 Dokument bez tytułu