Ten mały kraj z Afryki Zachodniej, jakoś co chwila dotykają piłkarskie katastrofy. Wielu kibiców z pewności do dziś pamięta to, co spotkało reprezentację „Jastrzębi” tuż przed startem Pucharu Narodów w 2010 roku. Autokar wiozący piłkarzy został ostrzelany przez separatystów z Frontu Wyzwolenia Enklawy Kabindy. W tym terrorystycznym ataku zginął drugi trener reprezentacji Togo Amelete Abalo, rzecznik prasowy federacji, a także kierowca autobusu. Skutkiem ataku było wycofanie się Togo z gry w XVII Pucharze Narodów Afryki.
Teraz wypadek autokarowy przydarzył się piłkarskiej drużynie Etoile Filante z Lome. To siedmiokrotny mistrz kraju i czterokrotny zdobywca pucharu Togo.
Piłkarze wraz z trenerami i działaczami udawali się na ligowe spotkanie. W pewnym momencie w pojeździe z hukiem pękła jedna z opon i autobus stoczył się w dolinę. Zginęło sześć osób, w tym były bramkarz reprezentacji Togo – Charles Balogun, a dwadzieścia pięć zostało rannych.
Zawodnicy cudem uniknęli poważniejszy obrażeń i szybko wydostali się z porozbijanego autobusu. Rannych przewieziono, na polecenie prezydenta kraju Faure Gnassingbe, do szpitala wojskowego w stolicy kraju Lome.
A tak przy okazji, to podróżowanie po drogach Afryki często nie należy do bezpiecznych. Sam pamiętam jak przygotowywałem się do wyjazdu z Akry do Tamale na północy Ghany parę lat temu. Już pomijając kiepską jakość dróg, to naprawdę trzeba uważać. W gazecie „Daily Graphic” przeczytałem wtedy, że gdyby zliczyć ofiary wypadków z 2007 roku, to na 270-kilometrowej drodze z Akry do Kumasi trumna powinna leżeć co piętnaście metrów.
Michał Zichlarz
Afrykagola.pl