Miało być tak. Walczymy z rasizmem na stadionach. Nie dopuszczamy do wyzywania czarnoskórych piłkarzy przez kibiców.
Rozgorzała jakaś debata publiczna. Jednak tak szybko jak się zaczęła, tak szybko się skończyła. Od czasu do czasu ktoś przypomina sobie, że może warto by ten temat poruszyć na nowo. Przecież to wstyd, żeby obrażać sportowców grających dla naszego kraju.
Ale co zrobić kiedy problem pojawia sie od wewnątrz? Kiedy kolegom z drużyny też nie podoba się kolor skóry przyjezdnych? Kto ma sie tym zajmować? Niestety okazuje się, że w pewnej polskiej drużynie ze stolicy rasizm ma się dobrze.
Otóż czarnoskóry piłkarz jest wyzywany przez kolegę z boiska. Postanawia powiadomić o tym zarząd. Na stawiane białemu piłkarzowi zarzuty, ten odpowiada że to wymysł. Drużyna obraca się przeciwko czarnoskóremu piłkarzowi. Wniosek: Nawet za mówienie o tym, że problem rasizmu istnieje można być szykanowanym. Skarżący sie na objawy rasistowskiego traktowania piłkarz nazywany jest w brukowej prasie kapusiem.
Nieważne stało się w tym momencie to, jakich słów używał polski piłkarz w stosunku do swojego czarnego kolegi z zespołu. W tym momencie do głosu doszła solidarność drużyny piłkarskiej. Czarny jest, więc kapusiem a ofiarą jest biały.
Ciekawe jak zareaguje zarząd? Czy weźmie pod uwagę zeznania czarnego piłkarza, który na potwierdzenie swoich słów ma zeznania jednego z trenerów? Czy ważniejsze będzie utrzymanie spokoju w drużynie i pozbycie się „czarnego problemu”? Z oficjalnych doniesień wiadomo na razie tyle:
Szkoleniowcy klubu zadecydowali, że przygotowujący się do sezonu z pierwszym zespołem czarnoskóry piłkarz na jakiś czas zostanie przesunięty do drużyny juniorów.
Ewidentnie coś próbuje się wykopać, ale póki co zamiast rasizmu, kopie sie pod kimś dołki.
Marta Jackowska