Rok 1996 był niezwykły dla afrykańskiego futbolu. Wtedy właśnie polityka i piłka stały się sobie bliższe niż kiedykolwiek wcześniej. I okazało się to być niezwykle ważne zarówno dla jednej jak i drugiej dziedziny życia.
Ten turniej od samego początku zapowiadał się niezwykle. Przede wszystkim pierwszy raz miała w nim wziąć udział reprezentacja RPA, kraju niedawno wyswobodzonego z apartheidu. RPA była co prawda jednym z czterech założycieli Afrykańskiej Federacji Piłkarskiej CAF, ale została od razu z niej wykluczona przez pozostałych 3 członków, ze względu na rasistowskie rządy Białych. Turniej rozgrywany w roku 1996 był więc pierwszym, w którym wzięli udział piłkarze tego kraju. Jednak ich forma pozostawała sporą zagadką, ponieważ jako gospodarze, nie musieli brać udziału w eliminacjach.
Ważnym gestem było samo przyznanie RPA prawa do organizacji tego turnieju. Początkowo miał on być rozgrywany na boiskach Kenii, jednak tragiczny stan przygotowań na rok przed rozpoczęciem finałów skłonił władze CAF do przekazania prawa gospodarza innemu krajowi. RPA miało zarówno zaplecze sportowe jak i odpowiednią infrastrukturę. Ponadto, kraj, który dopiero co zrzucił z siebie jarzmo apartheidu był świetnym kandydatem na to, by promować idee wolności i równych szans w afrykańskim sporcie.
Turniej jeszcze nie zdążył się zacząć, a już wzbudził spore zainteresowanie na arenie międzynarodowej. Oczy wszystkich zwrócone były na Nigerię, która w glorii wróciła z ostatnich mistrzostw świata w USA. Odpadła co prawda już w 1/8 finału, jednak zwycięstwo w meczu z Włochami utraciła w ostatnich minutach, nie bez pomocy sędziego. Kibice żądni byli zobaczyć w akcji największe gwiazdy w historii nigeryjskiej piłki. Jednak polityczne niesnaski wzięły górę nad duchem sportowej rywalizacji. Prezydent RPA, Nelson Mandela, skrytykował rząd nigeryjski, który w 1995 roku dokonał egzekucji na pisarzu i działaczu społecznym Kenie Saro-Wiwa. W ramach protestu przeciw stanowisku Mandeli, Nigeria zdecydowała wycofać się z turnieju rozgrywanego na boiskach RPA.
Nieobecność Nigerii okazała się niepowetowaną stratą nie tylko dla piłkarskiego poziomu w czasie Pucharu, ale także dla frekwencji na trybunach. Na mecze przychodziła zaledwie garstka kibiców, za wyjątkiem spotkań rozgrywanych przez reprezentację RPA. W czasie pozostałych meczów, nawet zmagań ćwierćfinałowych czy półfinałowych, piękne południowoafrykańskie stadiony świeciły pustkami.
Inną trudną kwestią okazały się fundusze. Już przed rozpoczęciem rozgrywek Piłkarska Federacja RPA otwarcie przyznawała się do kłopotów finansowych i zaznaczała, że może nie mieć pieniędzy na wypłacenie zawodnikom premii. Jednak jeden z działaczy wpadł na wspaniały pomysł i piłkarscy włodarze weszli z piłkarzami w pewien układ. Wpłacili wszystkie pieniądze jakie przeznaczone miały być na premie dla zawodników jako zakład londyńskich bukmacherów. Postawili oczywiście na zwycięstwo RPA w całym turnieju. Stąd piłkarze grali nie tylko o honor i prestiż, ale także o pieniądze. Okazało się to bardzo skuteczne, gdyż nigdy wcześniej nie udało się żadnej drużynie wygrać turnieju w swoim debiucie. Może warto podpowiedzieć to rozwiązanie włodarzom polskiej piłki przed zbliżającymi się Mistrzostwami Europy, na których przecież polska reprezentacja będzie debiutować?
Mimo wielu kontrowersji turniej się rozpoczął i miał się okazać jednym z najniezwyklejszych Pucharów w historii. Już pierwszy mecz pokazał, że nic tu nie będzie takie jak zwykle. Debiutujący w turnieju gospodarze rozgromili jedną z najbardziej utytułowanych drużyn, Nieposkromione Kameruńskie Lwy, aplikując im 3 bramki! Kolejne skromne 1:0 z Angolą zapewniło im awans do drugiej rundy i nawet ostatnia porażka z Egiptem nie zdołała im odebrać pierwszego miejsca w grupie. A już w pierwszej rundzie z turniejem musiały pożegnać się takie potęgi piłki afrykańskiej, jak Kamerun czy Wybrzeże kości Słoniowej.
W ćwierćfinale nie było już tak łatwo, ale bramka zdobyta na 5 minut przed końcem, przepchnęła Bafana Bafana („Chłopcy” w Zulu, jak nazywana jest przez kibiców reprezentacja RPA) do półfinału. Tam z kolei Ghana, pozbawiona swojego motoru napędowego w postaci Abedi Pelego, nie postawiła zbyt wielkich wymagań i „Chłopcy” strzelając 3 gole zapewnili sobie awans do wielkiego finału. Drugim finalistą zostali Tunezyjczycy, którzy pokonali rewelacyjnie spisujących się Zambijczyków po zaciętym meczu.
Przed finałem wszyscy mieszkańcy RPA zjednoczyli się we wspólnym kibicowaniu. Na trybunach zasiadł nawet ostatni apartheidowski prezydent, FW de Klerk. Przed meczem południowoafrykańscy oficjele złożyli w szatni wizytę sędziemu meczu finałowego, panu Massembe z Ugandy. Już nie raz sędziował on mecze z udziałem RPA i wykazywał się często sympatią w kierunku piłkarzy z Pretorii. Podobnie było w finale. Kiedy na początku drugiej połowy brutalnie sfaulował przeciwnika obrońca RPA Innocent Buthelezi, sędzia właśnie sięgał po żółtą kartkę, kiedy zorientował się, że ten zawodnik dostał już żółty kartonik w pierwszej części spotkania i będzie musiał opuścić boisko. Szybko więc zmienił decyzję i skończyło się tylko na ustnej reprymendzie.
Ale RPA postanowiło wziąć sprawy w swoje ręce i w końcówce bezbarwnego nieco meczu zdobyło dwie bramki zdobywając w swoim debiucie Puchar Narodów Afryki. Nigdy wcześniej i nigdy później kraj nie był aż tak zjednoczony. Biali razem z czarnymi Afrykańczykami oraz Azjatami, wszyscy mieszkańcy wieloetnicznej RPA wspólnie fetowali zwycięstwo swojej drużyny. Słynny taniec zwycięstwa wykonał sam Nelson Mandela. A młody naród przeżył zjednoczenie i chwile radości, które pozwoliły ludziom naprawdę poczuć się rodakami i współobywatelami państwa o wielkim potencjale, wielkiej pasji i wielkiej miłości do sportu.
Łukasz Kalisz