Wojownicy na dachu Afryki

afryka.org Bez kategorii Wojownicy na dachu Afryki

Każdy boryka się z jakąś niepełnosprawnością. Porwali się na Kilimandżaro

Sobota, 27 września. Na lotnisku w Warszawie zaczyna się wielka podróż. Na najwyższy szczyt Afryki chcą wejść: Angelika Chrapkiewicz – cierpi na dystrofię mięśniową, porusza się na wózku, Katarzyna Rogowiec – jako dziecko straciła obie ręce, Krzysztof Gardaś – po poważnym wypadku porusza się o kulach, Krzysztof Głombowicz – po chorobie Heinego-Medina, korzysta z aparatu ortopedycznego i kul, Jan Mela – w wyniku porażenia prądem stracił lewe podudzie i prawe przedramię, Jarosław Rola i Piotr Truszkowski – obaj po porażeniu prądem stracili nogi na wysokości bioder, Łukasz Żelechowski – jest niewidomy od urodzenia i Piotr Pogon – jest pacjentem Instytutu Onkologii, po resekcji jednego płuca.Wyprawę zorganizowała Fundacja Anny Dymnej "Mimo wszystko".W samolocie próbuję spać. Siedzę jednak koło Łukasza, który nie widzi. To jest jego pierwszy tak długi lot. Wszystko go interesuje. Podaję mu co chwila parametry lotu. Czas, dystans, wysokość.GranicaW poniedziałek wyjeżdżamy z Nairobi w kierunku Tanzanii. Odprawę graniczną w Kenii kończy formułka: "Africa – no problem". Inaczej w Tanzanii. Jest problem. Kontrola trwa godzinę. Ekipa zamawia hurtem coca-colę i głośno żartuje. Kasia Rogowiec, która straciła w wypadku obie ręce, popisuje się, podrzucając w górę pozostałe po otwartych butelkach kapsle.WyrypaWe wtorek o świcie wyruszamy z Arushy w Tanzanii do bram parku narodowego Kilimandżaro.Przygotowaliśmy specjalny plecak dla Angeliki. Ma dziury, w które Angelika wsuwa nogi. W trudniejszych momentach plecak z Angeliką ląduje na barkach naszych opiekunów.W środę przechodzimy przez bramy parku. Koniec żartów. Już po kilkudziesięciu metrach wiemy, że czeka nas wyrypa. Pozornie łatwa ścieżka okazuje się trudna dla wózkowiczów. Jarosław Rola w swoim trójkołowcu radzi sobie całkiem nieźle. Normalne wózki ledwo dają sobie radę.Trasę wyliczoną na 4,5 godziny pokonujemy w 8 godzin.Drugiego dnia Truszkowski w pożyczonym od Roli trójkołowcu wjeżdża do obozu Horombo na 3700 m n.p.m. Budzi zdumienie, bo jeszcze nikt nie dotarł tu w taki sposób. Na boku amerykańscy turyści pytają mnie, w jakiej bitwie i na jakiej wojnie Truszkowski stracił nogi. Sami są weteranami z Wiet-namu.KryzysOkoło godz. 13 w piątek mamy kryzys. Szef wyprawy każe nam podzielić się na dwie grupy. W jednej są Mela, Rogowiec, Głombowicz, Żelechowski i Gardaś, a w drugiej Chrapkiewicz, Rola i Truszkowski. Chrapkiewicz ma plecak, w którym ją niosą, ale dla chłopaków może to oznaczać, że nie wejdą na wierzchołek Kilimandżaro. Ich wózki alpejskie i handbike Jarka nie nadają się na atak szczytowy.W ekipie zapada cisza.W sobotę 4 października docieramy do obozu Kibo – 4700 m n.p.m. Kolacja i krótka drzemka. O północy zaczynamy atak na szczyt.Dla niektórych czar góry pryska. Kilkusetmetrowy stromy piarg, który na nas czeka, to odcinek nie dla wózków. Dla używających kul będzie walką o przetrwanie.WojownicyWieczorem narada, po której dzielimy się na trzy grupy: szybką, wolną i trzecią. Ta ostatnia to wózkowicze, którzy już pogodzili się z myślą, że nie będą na szczycie.Ruszamy. Dołączam do szybkiej ekipy. Trzeciej grupy, w której są Piotr Truszkowski, Jarek Rola i Angelika Chrapkiewicz, już nie widzę. Z ich relacji dowiem się potem, że Angelika podróżująca w nosidle z plecaka musi zrezygnować na wysokości 5200 m. Nie może znieść niskiej temperatury. Ma kłopoty z krążeniem. I tak to dla niej wielkie osiągnięcie. Nigdy nie była tak wysoko.

Dwaj wojownicy na wózkach odpuszczają na wysokości 5100 metrów. Jarek nie jest w stanie złapać przyczepności pod kołami swojego trójkołowca. Na krawędzi krateru i tak czekałaby na niego wspinaczka, to miejsce pełnosprawni pokonują z użyciem rąk i nóg. Piotr Truszkowski wieziony na wózku w krytycznym momencie zeskakuje na ziemię i wchodzi na rękach. Rezygnuje jednak w tym samym miejscu, gdzie Rola.Obaj czują, że przegrali. Ale już myślą o powrocie pod Kili. Jarek ma w głowie konstrukcję wyciągarki, która w połączeniu z jego wehikułem pozwoliłaby na pokonanie stromizn. Szukają już innej trasy.GrańPierwsza grupa: Kasia Rogowiec, Łukasz Żelechowski, Piotr Pogon i Janek Mela, maszeruje sprawnie. Druga to Krzysztofowie Gardaś i Głombowicz. Na kolejnym zakosie dogania nas Gardaś idący o kulach. On ma największe górskie doświadczenie. Zdobył już Elbrus, Aconcaguę, Mont Blanc.Wschód słońca dogania nas na krawędzi krateru. Kasia wpada w ramiona Piotra Pogona. Płaczą. Ponad 5600 m n.p.m. powoduje, że zasypiamy na stojąco. Bezsenna noc i rozrzedzone powietrze odbierają siły. Potem dowiadujemy się, że poniżej 5200 m z podejścia zrezygnował Krzysztof Głombowicz.Z trzech grup powstaje jedna grupa szturmowa. Idziemy granią Kili, po prawej mamy wnętrze wulkanu. Czeka nas ostatnie kilkaset metrów. Ekstremalnie trudnych. Wojciech Jachymiak dokumentujący wyprawę swoją kamerą usypia z głową na kamieniu. Schodząc z góry, obudzimy go.DachJako pierwsi szczyt zdobywają Kasia Rogowiec i Łukasz Żelechowski. Za nimi dochodzi Piotr Pogon.Nie ma siły na radość. Niedotleniony mózg odmawia posłuszeństwa. Chce się spać, ale zasnąć nie wolno. Po kilkunastu minutach dołączają Krzysztof Gardaś i Jan Mela.Schodzimy. Każdy metr niżej przynosi ulgę. Kasia biegnie na dół.Na trasie spotykamy pięcioosobową grupę niewidomych Amerykanów. Też uderzą na szczyt.Z dziewięciu niepełnosprawnych członków naszej wyprawy na szczyt weszło pięć osób.Każdy z tej dziewiątki zdobył swoje Kilimandżaro.

 Dokument bez tytułu