Szacuje się, że do dzisiaj, na terenie Angoli, znajduje się 300 pól minowych. W prowincji, której dwumilionowa społeczność zajmowała się uprawą roli, największą przeszkodą w czasach pokoju okazały się miny.
Prowincja Huambo jest spichlerzem Angoli. Po zakończeniu wojny na powracających do domów rolników, czekały pola minowe.
Wszystko było zniszczone – mówi Waldemar Fernandes, pracownik organizacji Halo Trust – Obie strony konfliktu zaminowały całą prowincję. Z Angoli nadal trzeba usunąć 4 miliony min.
Determinacja mieszkańców Huambo sprawiła, że na pola wrócili rolnicy, a na płaskowyż Planalto plantacje kawy. Prowincja położona na wysokości 1600 metrów n.p.m. znajduje się w strefie regularnych opadów deszczu, co w połączeniu z żyzną ziemią, stwarza idealne warunki dla rozwoju rolnictwa.
Ministerstwo Finansów Angoli ma nadzieję, że proces rozminowywania kraju ożywi gospodarkę, także na obszarach wiejskich, tworząc nowe miejsca pracy. Na terenach oczyszczonych z min zaczyna toczyć się normalne życie. Efekty są już widoczne. Justino Jose, rolnik z wsi Chiva, może teraz bezpiecznie poruszać się po własnym polu.
Niestety nie udało się zapobiec ofiarom. Ocenia się, że 90 tysięcy ofiar min, to 78 procent wszystkich Angolańczyków, z orzeczoną niepełnosprawnością. Dlatego tak ważne stało się wielkie sprzątanie Angoli ze śmiercionośnych pamiątek po wojnie.
Przez prowincję Huambo przebiega też linia kolejowa Benguela, która umożliwi eksport zbiorów z Planalto na sąsiednie rynki w Demokratycznej Republice Kongo i w Zambii. W czasach kolonialnych 1300 kilometrów torów łączyło kopalnie obu krajów z angolańskim portem Benguela. Obecnie trwa odbudowa tego ważnego szlaku komunikacyjnego, finansowana przez Chiny.
Wcześniej, to właśnie Chiny, były jednym z krajów, które niszczyły linię kolejową Benguela, jak i całą Angolę, w zamian za ropę – podsumowuje Fernandes.
Obecnie ropa może pomóc odbudować ten afrykański kraj z ruin. Angola jest drugim po Nigerii, największym producentem ropy naftowej w Afryce.
(ps)