W piątek w Jubie zaroiło się od mundurowych. W niektórych częściach miasta było ich o wiele więcej niż cywilów. Przez moment wyglądało to, jakby w zaczęła się mobilizacja. I w pewnym sensie tak było. Rekruci nie wyruszyli jednak na front bronić jeszcze nie zdobytej niepodległości, ale uzbrojeni w miotły i łopaty zabrali się do sprzątania pobocza drogi z uniwersytetu do dzielnicy rządowej. Za kilka godzin miał przyjechać dostojny gość, Thabo Mbeki, były prezydent RPA, następca legendarnego Nelsona Mandeli.
Stolica Południowego Sudanu przeżywa swoje pięć minut. Przybywają kolejne tuzy światowej polityki, gdzieś podobno krąży George Clooney. Hollywoodzki aktor najwyraźniej chciałby zostać kolejnym Bono, uwielbianym przez tłumy gwiazdorem, który swoim szerokim uśmiechem przynosi ulgę cierpiącym narodom.
Wielki świat gorączkowo negocjuje gdzieś w niedostępnych gabinetach, a tymczasem na 2 dni przez rozpoczęciem historycznego referendum na ulicach Juby emocje rosną. Do chóru zawodowych agitatorów dołączają się kierowcy i pasażerowie minibusów matatu, którzy zaczynają spontanicznie wiwatować i pozdrawiać przechodniów. Wieczorem muzyka i śpiew wypełni całe miasto – do wielkiego darmowego koncertu „Final Walk” przygotowują się gwiazdy muzyki popularnej z Południowego Sudanu, Kenii i Ugandy. Nie zabraknie wśród nich Emmanuela Jala, słynnego hip-hopowca, który jako dziecko-żołnierz musiał walczyć w sudańskiej wojnie domowej.
Kto wie, może dzisiejszy koncert przejdzie do legendy, tak jak występ Boba Marleya, który 30 lat temu na stadionie w Harare oznajmił światu, że na mapie pojawiło się niepodległe Zimbabwe?Całkiem możliwe, skoro wśród wykonawców będzie Yaba Angelosi, autor oficjalnego hymnu referendum. Gdyby ktoś jeszcze nie wiedział – „South Sudan, it’s time to vote!”
Jędrzej Czerep z Juby